poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział drugi

Leżała w wannie, rozkoszując się przyjemnym ciepłem, które rozchodziło się po jej ciele. Przymknęła powieki, wsłuchując się w idealną ciszę. Ręce bezwładnie spoczywały wzdłuż ciała. Chciała tak leżeć cały dzień, lecz to nie możliwe, musi iść do szkoły. Nawet nie ma ochoty zobaczyć się z ojcem, wczoraj dał jej wykład. Zawsze tak jest. To ona obrywa a nie Konohamaru. Dlaczego? Przecież on również jest jego dziecko i chyba właśnie dlatego, że jest chłopcem czyli następcą, bo kiedyś Ona wyjdzie za mąż to zmieni nazwisko. Uśmiechnęła się z goryczą. To nigdy nie nastąpi, nigdy się nie ożeni, bo niby kto się w niej zakocha? Chyba jakiś stary dziad. Jej rozmyślania przerwał głos ojca.
-Sakura! Przyjaciółki przyszły po Ciebie. Czyżby było tak późno pomyślała. Otworzyła oczy i spojrzała na swoje nogi. Zamarła wpatrując się w żółtawo-złoty ogon ryby. A gdzie moje nogi? myślała wstrząśnięta. Przez chwilę nie wiedziała co zrobić. Usłyszała stukot butów na schodach.                       
-Tylko nie to-wyszeptała. Niby jak schowa ogon?! To nie możliwe. Desperacko rozglądała się po pomieszczeniu szukając koca czy czegoś, aby zakryć dolną część ciała. Znalazła błękitny ręcznik, którym starała się okryć. "Żeby tylko dziewczyny tu nie weszły" myślała gorączkowo. "Jak mogło się to stać?!" Usłyszała jak pukają do drzwi.                            
-Sakura?!-głośno zapytała Temari-Co tam robisz?                  
-Zaraz wyjdę-pospieszyła się z odpowiedzą.                           
-Bo się spóźnimy-zakomunikowała granatowłosa. "Niech to"  
-Sakura, bo wejdziemy....                                                       
-Nie-gwałtownie zaprotestowała. Nie chciała, aby koleżanki zobaczyły ją w takim stanie. Po za tym bała się ich reakcji.
-To wchodzimy. Klamka poruszyła się nie spokojnie. Mocniej zacisnęła dłoń na ręczniku. Drzwi otworzyły się na szerz, a do  łazienki wkroczyły dwie dziewczyny. Zamknęła oczy nie chcąc patrzeć na twarze przyjaciółek.  Usłyszała śmiech. Otworzyła powoli oczy spoglądając na roześmiane twarze dziewcząt.                                                                             
-Ją też wzięło-rzekła miedzy napadami śmiechu. Różowowłosa patrzyła na nie zdezorientowana i zdziwiona, zarazem.                                                                              
-Czy wy też?  Obie pokiwały głowami zaprzestając poprzedniej czynności.                                               
-Tak, wiesz o mało zawału nie dostałam-zaczęła niebieskooka-ponieważ moi bracia dobijali się do łazienki.
-Na szczęście mam swoją-oznajmiła Haruno.  Zaśmiały się cicho. Sakura wypuściła wodę i teraz mogła zacząć się suszyć. Dziewczyny pomogły jej osuszyć ogon z wody. Po paru minutach ogon zniknął. Zielonooka zadowolona wyszła z wanny i szybko przebrała się w ciuchy do szkoły. Wszystkie trzy opuściły dom Haruno, aby nie spóźnić się do szkoły.  Szły spokojnie, ciesząc się piękną pogodą. Wiał lekki wiatr, który muskał twarze idących kobiet. Sakura wsłuchiwała się w melodie wiatru. Poczuła ulgę, kiedy dziewczyny powiedziały jej, że one również mają ogony. Ale jak to się stało? Przewiesiła plecak na druga stronę, po chwili coś się jej przypomniało.
-Dziewczyny, a skąd miałyście mój plecak? Nie mogły wiedzieć, gdzie go zostawiła. Bo nawet nie wiedziały co się wydarzyło w klasie.                                                                
-A dał nam go taki przystojniak..hm...był miły-zamarzyła się blondynka. "Przystojniak" myślała zielonooka. Żaden nie przyszedł jej na myśl, wszyscy wyglądali tak zwyczajnie, po za tym nie znała za dużo chłopaków w szkole.                      
-Kto?-spytała, mając nadzieję, że będą wiedzieć kim był o mężczyzna. Zaśmiały się cicho i powiedziały:                          
-Nie wiemy. Po czym Hinata dodała w zamyśleniu:                
-Taki długowłosy brunet o czarnych włosach. Nagle Haruno zrobiło się gorąco. "Tylko nie On" myślała zła na siebie. Wczoraj go nie zbyt ładnie potraktowała, a On oddał jej plecak koleżanką.                                                                
-O matko-wykrztusiłam, nie wiedząc, że wypowiada to głośno. Koleżanki spojrzały na nią zaskoczone, po czym na ustach niebieskookiej ukazał się zadziorny uśmieszek.                  
-Co?! Zakochałaś się?                                                            
-Nie!-krzyknęła na tyle głośno, że niektórzy ludzie oglądali się w ich stronę. Zła i zmieszana przyśpieszyła kroku, znalazły się przed budynkiem szkolnym. Nie miała ochoty rozmawiać o Nim.
-Co jest?-spytała zdezorientowana granatowłosa, patrząc w ślad za oddalającą się sylwetką Sakury.                              
-No jak to co?! -rzekła Sabaku. Hyuga spojrzała na przyjaciółkę oczekując wyjaśnień.                                           
-Czy możecie nie obgadywać mnie za plecami?! Ujrzały zielonooką stojącą u szczytu schodów, czekała na nie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Uczennice uśmiechnęły się promiennie i podbiegły do dziewczyny, po czym przeszły przez próg szkoły.                                                                
-Ciekawe..?-zaczęła zagadkowo blondynka.
-Co?-zaciekawiła się białooka
-Jak to się stało, że mamy... Ale to jest super-skończyła z uśmiechem.
-Wcale nie! Nigdy nią nie będę. Nie chcę nią być. To w ogóle nie powinno się stać. Jest jeszcze gorzej niż miałam-odparła z goryczą Haruno. Podeszły do stojących w rzędzie szafek. Zielonooka otworzyła szafkę, wystukując odpowiedni kod. Spojrzała przed siebie, dostrzegając sylwetkę bruneta. "Tylko nie to" pomyślała. Spuściła głowę i szybko się odwróciła, nie chciała, aby ją nakrył, że akurat na niego patrzy. Tego jeszcze jej brakowało. Zatrzasnęła szafkę, nawet zbyt głośno. Zerknęła na niego kątem oka. Nadal się w nią wpatrywał. Drgnęła. Jeszcze nikt się jej tak nie przyglądał, co ją krępowało. "Muszę mu podziękować" przemknęło jej przez myśl. Nie miała ochoty tego robić, lecz to on pierwszy jej pomógł. Nie licząc przyjaciółek, ale to co innego. Stał z kolegami i chyba świetnie się bawił. Co chwila wybucha gromkim śmiechem. Nie wiedziała, kiedy do niego podejść. Nie chciała, by tamci się znów wyśmieli, albo sobie poszli. Zadzwonił dzwonek psując jej plany. Uczniowie zaczęli kierować się do klas, tworząc korki. Spojrzała w miejsce, gdzie stał brunet, już go nie było. Westchnęła zrezygnowana. Odwróciła się w stronę dziewczyn.                                                       
-To idziemy-rzekła przygaszona. Pierwszą lekcją, jaką dziś miały była chemia. Szczerze Sakura nie za bardzo lubiłam ten przedmiot, ale jakoś dobrze sobie radziła. Choć nauczyciel był naprawdę srogi. Niektórzy się go bali. Już nie jeden uczeń nie zdał właśnie przez ten przedmiot, do następnej klasy. Weszły do klasy, po czym każda usiadła na swoim miejscu. Zielonooka zawsze siedziała na przodzie. Temari siedziała na końcu, myśląc, że Orochimaru ją nie zauważy. Choć właśnie z końca przywoływał do tablicy.  Hinata wybrała miejsce blisko okna, by móc podziwiać widoki. Drzwi zatrzasnęły się z cichym łoskotem, oznajmiając, iż właśnie dorosły wszedł do klasy. Wszyscy jak na komendę umilkli uważnie wpatrując się w osobnika. Orochimaru jak zawsze ubierał się na czarno, tym razem założył białą koszulową bluzę i czarne dżinsy. Jego długie włosy bezwładnie opadały na ramiona a żółte bystre oczy wypatrywały "ofiary".
-Dzień dobry Panu-przywitała się okularnica.                          
-Nie podlizuj się Karin-wysyczał. Dziewczyna szybko umilkła. Uważnie rozejrzał się po sali a na jego usta wpełzł zadziorny uśmieszek.                                                                                         -Doskonale-wyszeptał..-Na początku małe przypomnienie.-To mogło tylko jedno oznaczyć, będzie pytał. Niektórzy głośno przełknęli ślinę.-Sabaku.-wyczytał. Blondynka jęknęła bezgłośnie i powlokła się do tablicy. Stanęła przed biurkiem Orosia. Mężczyzna spojrzał na nią.                                       
-Wymień mi wszystkie pierwiastki, alkohole.                            
-No więc...ee-zaczęła. Spojrzała w kierunku różowowłosej, lecz ta nie mogła jej pomóc, gdyż Orochimaru właśnie się w nią wpatrywał.                                                                       
-Znasz odpowiedź czy nie-rzekł z naciskiem.                             -No....                                                                                      
-Jedynka! Następny Yuri Akado! Temari odeszła od biurka i usiadła na miejscu. Sakura nie mogła jej pomóc. Tak zleciała cała lekcja. Orochimaru prawie każdego wezwał pod swoje oblicze. Nie lubił nieuków, tym bardziej jeśli go wkurzali. Zadzwonił dzwonek ku uciesze uczniów. Haruno zebrała swoje książki i skierowała się do wyjścia, gdy zatrzymają ją głos nauczyciela.                                            
-Haruno, Sabaku, Hyuga do mnie. Dziewczyny nie pewnym krokiem podeszły do Orochimaru.
-Wczoraj uciekłyście-zaczął-Macie usprawiedliwienia. Sakura zapomniała poprosić ojca, ażeby je napisał. Choć pewnie by tego nie zrobił.                                                                    
-Chwileczkę-odparła białooka, szukając coś w torbie. Po chwili dała karteczkę nauczycielowi.                                     
-Ja też mam-uśmiechnęła się Temari. Bladoskóry spojrzał na Sakure.                                                                                
-A ty masz? Nie miała i co mogła zrobić. Pewnie nic.             
-Nie mam-wyszeptała, spoglądając na czubki własnych butów.                                                                                     
-Chyba godzina w kozie czego Cię nauczy.-warknął. Przyjaciółki wyszły z klasy.                                                        
-Nie maiłaś usprawiedliwienia?-spytała zatroskana Hinata.     
-Nie, po za tym ojciec by mi nie napisał. Pokłóciliśmy się wczoraj. Dziewczyny pokiwały.-A ty skąd miałaś?-spytała.     
-Jak to skąd-uśmiechnęła się szeroko-Sama napisałam. Granatowłosa pokręciła głową.                                             
-Kiedyś Cię jeszcze na tym przyłapie-rzekła z wolna Hyuga.  
-Może, ale jak to  powiedziałaś "kiedyś".  Skierowały się wzdłuż korytarza, udając się pod następną klasę. "Lekcję minęły na pozór zbyt szybko" myślała sakura, kierując się do sali chemicznej. Czeka ją jeszcze jedna godzina. Weszła do klasy. Nie chciała siedzieć na korytarzu, gdzie wszyscy tłoczyli się do wyjścia, a Ona musiała zostać. Wchodząc, zauważyła bruneta. Usiadła obok niego. Chłopka uśmiechnął się lekko.                                                                 
-Żeby ta godzina szybko minęła-wyszeptała, ale On i tak usłyszał. Znów się uśmiechnął w jej kierunku.  Orochimaru wszedł do klasy, otworzył podręcznik i zaczął im czytać notatkę o kwasach. Gdy skończył usiadł na krześle, nie dając, żadnych zajęć. Sakura stukała niecierpliwie paznokciami o ławkę. Myślała jak podziękować karookiemu, lecz nie wiedziała jak. Bladoskóry był zajęty sobą, po chwili jednak wstał i oznajmił:
-Muszę iść do dyrektora, więc siedźcie spokojnie. Tyle go było. Itachi spojrzał uważnie na Haruno. Dziewczyna odwróciła wzrok.                                                                              -Czego?!                                                                                      
-Widziałem jak się dzisiaj na mnie patrzałaś-odparł.                   
-No...........-nie wiedziała co powiedzieć.
-Więc się przyznajesz
-Że co?
-Patrzyłaś na mnie-oznajmił.
-Patrzyłam bo....-właśnie? Dlaczego na niego patrzyła?
-Bo?-dopytywał się zaciekawiony.
-Chciałam Ci podziękować. Brunet uśmiechnął si szeroko. Zielonooka odwróciła się zawstydzona. Wreszcie to powiedziała. Nie miała już nic więcej mu do powiedzenia. Podziękowałam mu, to wystarczy.                                                                   
-Dlaczego wszyscy Cię tak traktują?-zapytał nagle. Nie odpowiedziała. Nie miała  ochoty o tym rozmawiać, tym bardziej z nim. Zadzwonił dzwonek. Wstała sztywna i odpowiedziała:
-Dlatego, że jestem inna pod wieloma względami. Wyszła z klasy. Chciała już wyjść z tej szkoły z daleka on Niego. Szła w stronę wyjścia, gdy nagle wpadła na bruneta to był Sasuke. "Tego jeszcze  brakowało" myślała zła.                      
-To znowu ty!-warknął poirytowany.                                       
-Coś Ci nie pasuje, to spadaj-wysyczała.                               
-Ty mi nie pasujesz. - prawie krzyknął. - Nie rządź się. Takie zero jak ty nie będzie mną pomiatać.                                                
-Co ty nie powiesz. Zerem to jesteś ty! Wyglądasz jak pieprzony dupek-egoista.


Itachi wyszedł z klasy i powędrował do wyjścia, wciąż w jego uszach huczały słowa różowowłosej. Usłyszał czyjeś wrzaski, które dobiegały z niedaleka. Skierował się do wyjścia, gdzie napotkał tą dziewczynę i swego brata, chyba się kłócili. Schował się za szafkami i przysłuchiwał ich rozmowie.


-He... Spójrz na siebie, wyglądasz jakby do Ciebie nigdy nikt nie zajrzał. Jesteś pospolitą dziewczyną, która nic nigdy nie zyska.
-A ty wylansowanym frajerem.                                                    
-Jesteś zwykłym śmieciem, którego trzeba wywalić i zniszczyć. Nawet jeśli znikniesz nikt nie będzie się Tobą przejmować, to jesteś wyrzutkiem społeczeństwa. - Nie mogła tego znieść. Przeszła obok niego i wybiegła ze szkoły. Po jej zaróżowionych policzkach spływały gorzkie łzy. Jeszcze nikt jej tak nie upokorzył. Ma dość tego życia i tych ludzi.


Itachi wyszedł z ukrycia, nie spodziewał się tego po jego bracie, przecież Ona mu nic nie zrobiłam, więc czemu się tak zachował. Szybkim krokiem skierował się w stronę brata. ten odwrócił się w jego stronę chciał coś powiedzieć, lecz Itachi uderzył go w policzek. Chłopak stracił równowagę i przewalił się, trzymając dłoń na policzku.                                            
-Za co do cholery! - krzyknął zdezorientowany. - Oszalałeś?!      
-Za wszystko. - Po czym nie przejmując się bratem pognał za dziewczyną. "Gdzie Ona jest"


Siedziała na piasku i zamglonymi od łez oczami wpatrywała się w morze. Co Ona zrobiła, że ludzie ja tak traktują? Przecież chce tylko normalnie żyć, jak inny. Czemu to zawsze się na niej wyżywali? Usłyszała szelest za sobą, ale nie odwróciła się.                                                                         
-Tu jesteś? - Nie odpowiedziała. I po co za nią przyszedł? Czyżby chciał ją powyzywać, tak jak tamten?                             
-Po co tu przyszedłeś? - spytała. Wydawał się zaskoczony.         
-Chciałem zobaczyć czy wszystko w porządku. - oznajmił spokojnie. "Martwi się o mnie?". Nie to nie możliwe. Kto by się mną przejmował?! Przecież wszyscy ją nienawidzą. Wstała gwałtownie z piasku.                                                   
-Nie potrzebuję Twojej pomocy. - wychrypiała.                            -Ale...                                                                                    
-Daj mi spokój! - Szła wzdłuż plaży. Nie chciała, aby ją śledził. I po co? Kolejna osobą, która ją znienawidzi. Nie chciała tego, ale....czy to ma jakiś sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz