poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział czwarty

Podniosła się gwałtownie z posłania, tym samym zrzucając kołdrę na podłogę. Szmaragdowe oczy utkwione w niewidocznym punkcie w ciemnym pokoju wyrażały zaskoczenie, niedowierzanie. Dziewczyna po chwili uświadomiła sobie, iż znajduje się w swoim pokoju. Uspokoiła się na tyle, aby jej oddech wrócił do poprzedniego rytmu. Przeczesała dłonią włosy. "To tylko sen" pomyślała. Zerknęła w stronę drzwi, które pozostały nienaruszone. Przygryzła lekko wargę.
-To niemożliwe. - szepnęła, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków dobiegających z korytarza, lecz nic nie usłyszała. I dobrze. Wiedziała, że to co zobaczyła nie było niczym jak snem. Zwykłym snem, który nigdy się nie ziści. Zobaczyła swą matkę, ojca, brata i siebie jak wspólnie siedzą przy stole. Ich twarze promieniały od radości byli po prostu szczęśliwi. Ale to tylko złudne marzenie. Potrząsnęła głową.  Spojrzała na zegar, który stał na niewielkiej szafeczce obok łóżka. Wskazywał 06:50. Chcąc nie chcąc powinna już wstać i szykować się do szkoły. Z ociąganiem wstała z łóżka, stawiając swe bose nogi na podłodze. Owiał ją lekki chłód. Podniosła kołdrę i zaścieliła łóżka. Swe pierwsze kroki skierowała do szafy w poszukiwaniu ubrań, po czym udała się do łazienki. Po niecałych 20 minutach wyszła, wzięła plecak i wyszła z pomieszczenia. Nie wiedziała co o tym myśleć. Ten sen....Bardzo by chciała, aby wszystko było jak dawniej, ale nie będzie i świetnie o tym wie. Zeszła po schodach na dół, nie napotykając po drodze ani ojca czy też brata. Lepiej, że ich nie widziała. Nie miała ochoty z nimi rozmawiać. Ba! Nawet z nimi rozmawiać. Wolałaby być sierotą niż mieć taką rodzinę. Jedynie matka ją rozumiała, ale ona odeszła, pozostawiając ją samą z nimi. Westchnęła i wkroczyła do kuchni. Ku jej szczęściu nikogo nie zastała. Chociaż śniadanie zje w spokoju. Podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej plaster szynki, który położyła na chleb. Zauważyła dzbanek soku pomarańczowego, stojącego na szafce. Nalała sobie w szklankę. Usiadła na krześle i zaczęła konsumować. Zjadła prowizoryczne śniadanie i umyła po sobie naczynie. Wzięła plecak i wyszła z domu. Wychodząc, owiał ją lekki wiaterek. Słońce powoli zaczęło wychodzić za horyzontu, posyłając kilka nieśmiałych promieni. Dzień zapowiadał się ładny, gdyż na niebie nie zauważyła żadnej chmurki. Szła wolno rozkoszując się chwilą spokoju. Idąc napotykała nieznanych jej ludzi, którzy krążyli już po mieście, kierując się do pracy. Do jej uszu dotarły odgłosy rozmów i gromkiego śmiechu. Wychyliła się lekko za tłumu ludzi, którzy szli przed nią. Zauważyła rudowłosą, blondynkę i bruneta, którzy jakby nic rozmawiali głośno, obgadując każdego kogo się dało. Nie miała ochoty mieć z nimi do czynienie. A pewnie by ją zaczepili i wyśmiali, z resztą jak zawsze. Zdążyła się już przyzwyczaić. Zatrzymała się raptownie i spojrzawszy na sygnalizację świetlną, przeszła na drugą stronę. tego jeszcze brakowało, aby od rana popsuli jej nerwy. Choć raz mogło być inaczej. Usłyszałam salwę śmiechu dobiegającą z drugiej strony ulicy. Kątem oka zauważyłam jak Ino z Karin patrzą na mnie i się śmieją wraz z brunetem. Przewróciłam oczami. Niektórzy się nigdy nie zmienią. Wzniosłam oczy ku niebu.  Nagle poczuła jak w coś uderza. Zachwiała się i upadła z łoskotem na chodnik.
-Aha. - szepnęła, czując ból w okolicach kości guzicznej. Spojrzała do góry szukając sprawcy owego wypadku, którym okazał się Itachi. Brunet uśmiechnął się przyjaźnie i wyciągnął rękę.
-Pomóc. - Sakura z wdzięcznością przyjęła pomoc. On tylko był dla niej miły z męskiej części społeczeństwa. Po chwili znów stanęła na nogach. "Ciekawe czy widzieli jak upadam?" pomyślała, spojrzawszy na drugą stronę.
-Dziękuję. - wydukała. Lecz nic więcej nie powiedziała, gdyż z niemałą siłą została przygwożdżona do podłoża. Czuła jak coś ciężkiego siedzi na niej. "No znowu" jęknęła w duchu. Spojrzała przed siebie dostrzegając twarz blondyna. "No pięknie, a ten co tu robi?" pomyślała. Nagle poczuła jak ręce Deidary znalazły się na jej biuście. Zażenowana zerknęła na niebieskookiego.
-Oo sorry. - uśmiechnął się.
-Jesteś ciężki, zejdź ze mnie-rzekła.
-Nie jestem ciężki. - Blondyn nadął policzki obrażany, ale zaraz zeszedł z Haruno. Dziewczyna podniosła się z ledwością sama i otrzepała ubranie z kurzu.
-Chodźmy już. - ponaglił blondyn kierując się w stronę szkoły. Sakura wraz z brunetem poszli za nim. Zielonooka się spodziewała się, iż zobaczy Deidare, który w dodatku z nią rozmawia normalnie. Jak ludzie szybko się zmieniają, no może niektórzy. Ale nie chciała się tym teraz zajmować.
-Jak się czujesz. - zagadnął karooki.
-Dobrze. - odparła z uśmiechem.
-Czy nie chciałabyś iść po szkole na kawę-spytał nagle chłopak. Haruno spojrzała na niego uważnie. "On żartuje, prawda?". Cóż. Nigdy nie przypuszczała, że ktoś ją gdzieś zaprosi prócz przyjaciółek rzecz jasna.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. - rzekła z wolna.
-Czemu?
-Twój brat. - Zatrzymali się raptownie przed szkolnym dziedzińcem. Haruno poszukała wzrokiem Sasuke, którego nie można było nie zauważyć, gdyż wokół niego stała grupa dziewczyn. Itachi powiódł za nią wzrokiem dostrzegając brata.
-To mały gówniarz. Nic nie rozumie. - rzekł  przekonaniem. "Tak łatwo się nie podda" pomyślała. - Do końca szkoły masz czas aby mi powiedzieć, lecz oczekuje na pozytywna odpowiedzi. Nagle obok nich przeszedł młodszy Uchiha, który zatrzymał się raptownie na widok Haruno. Odwrócił się i z kpiącym uśmieszkiem spojrzał na dziewczynę. Ilustrował ją krytycznym spojrzeniem.
-Sasuke idź już bo spóźnisz się na lekcje. - odezwał się Itachi.
-A ty niby co? Mój ojciec? Nie będę się Ciebie słuchał. - odgryzł się.
-Tak ale nie ja dam Ci kare jak się spóźnisz. - rzekł spokojnie brunet.
-Oj... A może dzisiaj nie pójdę co? Jesteś taki sam jak ojciec.
-A by bezczelny jak matka!   - wycedził przed zęby starszy brat. Haruno się lekko oddaliła, gdyż zapowiadało się na porządną kłótnie braci.
-Nie mieszaj w to matki. - rzekł ze złością, podchodząc bliżej. Deidara patrzył na scenę z niepokojem. Kilkoro uczniów obserwowało owe zajście ze nie ukrytą ciekawością.
-Ja?! Ty wmieszałeś to ojca! -  Itachi postąpił krok na przód.
-Hola! Chłopcy, spokój. -  Niebieskooki podszedł do nich, chcąc zażegnać sytuacje.
- Zamknij się! - odpowiedzieli razem.
-Chciałem pomóc. - wzruszył ramionami i oddalił się na bezpieczną odległość. Sakura nie chciała uczestniczyć w tej scenie. Tym bardziej, że to z jej winy zaczęli się kłócić. Skierowała się do wejścia do szkoły. Nie powinna go tak zostawiać, lecz z drugiej strony pewne by tylko pogorszyła sprawę. Westchnęła cicho. Tuż przed sobą zauważyła przyjaciółki. Zrobiło się jej lżej na sercu. One również ją zauważyły.
-Co tak długo?-wypaliła na przywitanie Temari.
-Małe komplikacje. - odparła.
-Ta jak zawsze. - rzekła ze znudzeniem blondynka, wkładając książki do szafki.
-Wcale nie zawsze. - naburmuszyła się Sakura.
-A co się stało? - Do rozmowy włączyła się Hinata.
-Nic takiego. Po prostu kogoś spotkałam. - rzekła wymijająco.  Sabaku spojrzała na nią podejrzliwie, lecz już więcej nic nie powiedziała.
-Co mamy pierwsze? - zmieniła temat zielonooka.
-Hmm...sztukę. - odezwała się Hyuga. Blondynka zatrzasnęła drzwiczki swojej szafki, która skrzypnęła przeraźliwie.
-No co? - spytała Temari, widząc wzrok przyjaciółek. - Nie moja wina, że to się popsuło. Nagle różowowłosa dostrzegła wśród tłumu uczniów bruneta, który kierował się w jej stronę. Zauważył ją
-Czemu uciekłaś? - spytał, kiedy znalazł się blisko niej. Dziewczyna zmieszała się. Nie wiedziała co powiedzieć. Itachi uśmiechnął się delikatnie. Zadzwonił dzwonek, tym samym ratując ją. Uśmiechnęła się przepraszająco i udała się do klasy lekcyjnej wraz z koleżankami. Nauczyciel już otwierał klasę, po czym wpuścił uczniów do środka, a sam na końcu wszedł do pomieszczenia. Sakura wraz z przyjaciółkami zajęły pierwszy rząd z przodu, aby siedzieć z dala od Sasuke i zgrai plastików. Usiadła na krześle, po czym z plecaka wyjęła przybornik do rysowania i położyła go na ławce. Dziewczyny również wyciągnęły swojej rzeczy a teraz czekały na instrukcje psora.  Mężczyzna w średnim wieku właśnie ustawiał swe rzeczy na biurku, a po chwili zwrócił się do uczniów, patrząc na nich spod okularów.
-Witajcie! - przywitał się. - Na dzisiejszej lekcji będziemy rysować...krajobraz. - odparł po chwili.-Ale...wymyślony przez san samych, więc praca będzie trochę utrudniona. Dla ludzi z wyobraźniom pewnie nie. Zaczynajcie, macie 2 godziny. - rzekł i usiadł na krześle. Haruno otworzyła swój szkicownik i wpatrywała się biała kartkę. "Krajobraz, hę?" myślała. Cóż. Miała wyobraźnię, więc to nie będzie problemem, choć ma kilka już pomysłów. Wzięła do ręki ołówek i zaczęła powoli kreślić nie wyraźnie linie.
-Co rysujesz? - usłyszała szept granatowłosej.
-Coś innego....sama zobaczysz. - uśmiechnęła się lekko. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Z uśmiechem wpatrywała się w swoje dzieło, które właśnie przed chwilą skończyła. Narysowała trzy syrenki, które leżały na piasku i lekko się uśmiechały, a wokół nich roztaczała się dzika plaża porośnięta różnymi egzotycznymi roślinami. Nie wiedziała dlaczego akurat to jej przyszło do głowy. To było coś innego niż te rysunki, które wcześniej malowała. Chciała pokazał psorowi swoją pracy, kiedy padł na nią czyjś cień. Spojrzała na przybysza, którym okazał się Sasuke. Uśmiechał się kpiąco.
-I to ma być rysunek? - Zaśmiał się i wziął papier do ręki.
-Oddaj to nie twoje. - warknęła. Chciała odebrać brunetowi swoje dzieło, lecz ten uchylił się i oddalił o krok od niej.
-Chyba to już nie będzie Ci potrzebne. - pokazał na rysunek, po czym podarł go na cztery części. Sakura sparaliżowana wpatrywała się jak Uchiha niszczy jej prace. Niektórzy z uczniów przyglądali się tej scenie. Sakura mocno zacisnęła palce na blacie ławki. "Nie". Nagle ogarnęła ją wściekłość. "Jak On mógł?!" Wstała z ławki.
-Ups...nie chciałem. - odparł karooki i wyrzucił kartki do kosza. Dziewczyna podeszła do niego z wolna. Czuła wzrok wszystkich na sobie, ale ją to nie obchodziło.
-I co? - zakpił. Rozpłaczesz się. Znów się zaśmiał. Podeszła do niego i z całej siły uderzyła go w policzek. Chłopak zachwiał się i upadł na biurko nauczyciela, który momentalnie poderwała się z miejsca.
-Haruno! Co to ma być?! - krzyknął brązowooki.
-Zniszczył moją pracę.
-Nie obchodzi mnie to. Za drzwi. - Pokazał palcem na drzwi. W zielonookiej się zagotowało. Ten facet jeszcze trzymał stronę Sasuke. Zacisnęła ręce w pięści, lecz nic nie powiedziała. Posłusznie wyszła z klasy, zatrzaskując za sobą drzwi. Musiała się uspokoić. Usiadła na pobliskiej ławce.Najpierw chciała znaleźć się z dala od tej klasy, więc skierowała się prosto korytarzem. Znalazła się w holu, lecz tu też nie chciała zostać, poszła dalej i skierowała się do lewego skrzydła. Podeszła do okna, z którego był widok na boisko. Zauważyła jak uczniowie biegają po ziemi i grają w koszykówkę. Westchnęła i oddaliła się od okna. Usiadła na pobliskiej ławce. Jeszcze zostało jej dużo czasu. Usłyszała stukot butów o posadzkę, ktoś szedł korytarzem. Za rogu wyszedł czerwonowłosy chłopak.
-Co, ucieczka z lekcji? - rzekł kiedy był dostatecznie blisko niej.
-Co cię to?! - warknęła różowowłosa. tego jeszcze brakuje, aby ktoś ją wypytywał.
-Tak pytam. Wzruszył ramionami.
-Niby po co? Nie powinieneś być w klasie? - spytała.
-Ja w przeciwieństwie do Ciebie mam pewne obowiązki. - rzekł z wyższością.
-Jasne... Siedzenie i nic nie robienie. - odpowiedziała mu z pogardą. Czerwonooki zatrzyma się i zlustrował ją wzrokiem, po czym skierował się do klasy na końcu korytarza.
-Wreszcie spokój.  - Nie dość, że Sasuke zaczynał ją męczyć to w dodatku drugi się przypałętał. Miała tego dość. Nie chciała mieć nic wspólnego z Uchihą! Nie wiedziała co zrobić, więc wyciągnęła z plecaka czasopismo i zaczęła czytać. Musi jakoś zabić nudę. Nie minęło kilka minut, a znów na korytarzu usłyszała odgłos kroków.
-Czytam co czytam i nic nie powinno Cię to obchodzić. - rzekła w stronę Sasoriego, który przechodził obok niej już drugi raz.
-Nie obchodzi. - odparł, wcale na nią nie patrząc.
-No i dobra... - Przewróciła na następną stronę, czytając wywiad przeprowadzony z jakąś gwiazdą filmową.

W głośnym westchnieniem odłożyła czasopismo, które już przeczytała. Wyciągnęła nogi i spojrzała na pusty korytarz. Nagle rozbrzmiał dzwonek.
-Nareszcie! - wyszeptała i powoli wstała z ławki. Schowała gazetę do plecaka i udała się do holu, gdzie spodziewała się spotkać przyjaciółki. Była ciekawa co wydarzyło się po tym jak wyszła z klasy. Uczniowie tłoczyli się na korytarzu, przemieszczając grupkami do swoich klas. Przedzierała się przez tłum, kiedy poczuła jak na kogoś wpada. Zachwiała się lekko, ale nie upadła.
-Uważaj jak leziesz ślamazaro! - warknął Sasuke i dumnym krokiem oddalił się od niej. Ze wszystkich ludzi musiała wpaść akurat na Niego?! Ech.....los jest niesprawiedliwy.
-Sakura! - Usłyszała nawoływanie przyjaciółek, które szły w jej stronę. Powiodła wzrokiem na Uchihą, który akurat podszedł do, kranu napić się wody.
-Sak... - usłyszała blisko.
-Zaraz go dorwę. - warknęła podirytowana Temari. Haruno zatrzymała ją ruchem ręki.
-Nie warto. - rzekła, zwracając się do blondynki. Zerknęła na bruneta, który pić wodę. Patrzyła na niego z przymrożonymi oczami. Podniosła lekko prawą dłoń i wykonała nieznaczny ruch nadgarstkiem. Uchiha zasycił swoje pragnienie i posłał jej złośliwy uśmiech. Z niewiadomych przyczyn kurek się odkręcił i wystrzelił w chłopaka strumieniem wody. Nikt tego nie zauważył. Uchiha przestraszony nagłym 'atakiem' odskoczył od kranu głośno krzycząc. Jego bluzka była mokra jak również. Młodzież zebrana na holu wpatrywała się w tą scenę głośno się śmiejąc. Uchiha zazgrzytał wściekły zębami. Haruno z uśmiechem wpatrywała się z ogłupiałego bruneta.
-To twoja wina! - krzyknął, pokazując palcem na zielonooką. Dziewczyna spojrzała na niego spod łba.
-To mądralo powiedz mi jakim cudem mogłam to zrobić?! A i tak ci się należało za zniszczenie mojej rzeczy. - Uśmiechnęła się i odwróciła do koleżanek.
-Znowu zaczynasz? - spytał, nadchodząc  z naprzeciwka Itachi i lustrując brata wzrokiem. - Sasuke jak Sakura miała to zrobić, po prostu źle odkręciłeś kran.
- Odwal się! - warknął karooki.
-Co tu się dzieje?! - Za rogu wyszedł woźny ubrany w swój codzienny uniform. Zatrzymał się przy grupce uczniaków, którzy momentalnie przestali się śmiać. Jego wzrok padł na posadzkę zalaną wodą.
-No no kto będzie sprzątał..?-odparł, szukając winowajcy. Kilkoro ludzi wskazało na Uchihe. Mężczyzna spojrzał na niego surowo.
-Ty do dyrektorki. - nakazał starzec, pokazując w jakim kierunku ma się udać, lecz chłopak ani drgnął.
-To ona. - Sasuke wskazał na Haruno, która patrzyła na niego nie zrozumiale.
-Ale jak ona miała niby to zrobić jak ty stoisz przy kronie? - spytał podirytowany woźny. Kolejna salwa śmiechu wydobyła się z gardeł zebranych. Różowowłosa parsknęła śmiechem.
-Zabawny jesteś.. - odpowiedziała.
-To wiedźma, to ona zrobiła. - Upierał się Uchiha, który nie miał zamiaru odpuścić. Nikt nie ma prawa z nim zadzierać tym bardziej ta różowa.
-Sasuke nie ośmieszaj się. Naruto stanął obok przyjaciela i położył mu rękę na ramieniu.
-Jak ja mówię prawdę! Dlatego jest taka brzydka! - krzyknął brunet i strącił dłoń niebieskookiego.
-Dość do dyrektorki bo sam Cię zaprowadzę. - warknął woźny. Karooki zaklął cicho pod nosem, po czym ze spuszczoną głową skierował się do gabinetu. Przeszedł obok Sakury i koleżanek lecz nie powiedział ani słowa.
-No już, już do klas. o znajmił woźny. Uczniowie zaczęli opuszczać hol i już gdzie nie gdzie słuchać było śmiech. Z twarzy Haruno zniknął uśmiech. Może i dopiekła Sasuke, lecz jego słowa ją zabolały i to bardzo. Choć nie wiadomo jakby chciała pozostanie taką na zawsze. Uchiha zauważył jej smutek.
-Nie przejmuj się on jest głupi. - pocieszał dziewczynę.
-Ty tak sądzisz, ale co ja mam o tym sądzić? -  On ma racje. Spuścił głowę. Chciała odejść, lecz on złapał ją za rękę i przytuli ją do siebie. Różowowłosa była zdezorientowana. Pierwszy raz chłopak ją przytula i może ostatni.
-Ja sądzę co innego. - odparł. Czuła bijące od niego ciepło a także zapach jego perfum.
-Niby co takiego sądzisz? - Wpatrywała się w jego oczy.
-Że jesteś. - odgarnął dłonią kilka jej niesfornych kosmyków włosów. - śliczna. - Dziewczyna speszona spuściła głowę. Czuła, że się zaczerwieniła. Zauważyła, iż kilku uczniów się na nich patrzy, więc wyswobodziła się z jego objęć. Choć wcale nie miała na to ochotę.
-Wcale nie. Zadzwonił dzwonek oznajmiając początek kolejnych lekcji.
-Właśnie, że tak.-Czekam na odpowiedź-rzucił na odchodne. Sakura westchnęła.
-A co mu chodziło? - spytała zaciekawiona Temari, patrząc w ślad za brunetem. - Nie wiem ale ostatnio coś on bez ustanku się koło Ciebie kręci. - rzekła z zadziornym uśmiechem Sabaku. Hinata zaśmiała się cicho. Zielonooka zmieszała się zakłopotana.
-Nie..to nic....chodź my lekcję. - ponagliła przyjaciółki i szybkim krokiem skierowała się do sali lekcyjnej, która mieściła się na pierwszym piętrze. Nie chciała mówić dziewczyną o propozycji Itachiego, bo po co? Przecież i tak nie pójdzie i tym bardziej z nim. Nie po tym jak załatwiła jego brata. Weszła na kamienne schody, które mknęły do góry. Teraz miała japoński i to dwie lekcję z Kaszalotem, który zapewne trochę się spóźni. Ale nie chciała tego sprawdzać, nie chciałaby mieć spóźnienia. Zatrzymała się dopiero przy klasie. Oparła się plecami o ścianę. Chwilę potem zjawiły się jej koleżanki.
-Co tak pędziłaś? - rzekła trochę zmęczona białooka.
-No właśnie.. - wtrąciła się blondynka-jakby Cię ktoś gonił.
-Po prostu nie chciałam się spóźnić-wyjaśniła.
-Jasne przecież wiesz, że Kaszalot się zawsze spóźnia. - Niebieskooka założyła ręce na piersi.
-Witam! A jednak się nie spóźniłem. - Temari osłupiała słysząc owe słowa, powoli odwróciła się na pięcie i spojrzała na przybysza. Jej oczom ukazał się siwowłosy mężczyzna z maską.
-To chyba sen... - wyjąkała.
-Ja też się cieszę, że Was widzę. - Czarnooki uśmiechnął się pod maską. Podszedł do drzwi i otworzył je za pomocą klucza. - To mój szczęśliwy dzień. Uczniowie weszli powoli do klasy.
-To chyba cud... - jęknęła blondynka.
-Nie przejmuj się Temari. - pocieszyła koleżankę, Hinata. Sabaku usiadła na ławce tępym wzrokiem wpatrując się w tablice.
-Zawsze może być gorzej. - szepnęła jej na ucho Sakura.
-Ha  ha ha.... - Haruno wyciągnęła swoje podręczniki i ustawiła je na ławce. Może teraz będzie miała święty spokój. Nie zauważyła bruneta, czyżby jeszcze siedział u dyrektorki?
-Witam Was serdecznie. - przywitał się Hatake. - Więc... - przerwał, gdyż drzwi otworzyły się nagle i do sali wkroczył Uchiha. Bez słowa skierował się do swej ławki, posyłając zielonookiej mściwe spojrzenie. "Cudownie..." pomyślała.
-My też się cieszymy, że jesteś. - odparł jakby nigdy nic Kakashi. - Na czym to skończyłem? Ach..tak. Tak więc dzisiaj zaczniemy omawiać jedno ze słynnych dzieł Shespira a mianowicie "Romeo i Julia". Chyba każdy zna powieść? Spojrzała zaciekawiony po klasie. - Wynika z tego, że wszyscy czytali ową książkę. Cudownie. Dzisiaj będzie pracować w grupach. Dla każdej grupy dam inne zadanie, które musicie wykonać. Na na koniec zaprezentujecie swoją grupę. Tak więc....Shino, Kiba, Ino i Karin będziecie razem.
-Co?! - krzyknęła czerwonowłosa. - Mam być z tymi półgłówkami? - Wskazała na dwóch chłopaków.
-Ciekawe kto tu jest półgłówkiem?! - odgryzł się brązowowłosy.
-To ja ustalam zasady. - rzekł z powagą nauczyciel. Karin już więcej się nie odezwała. - No dobrze teraz...Hinata, Naruto, Temari i Shikamaru. "Więc nie będę z nimi?" pomyślałam smutno. "Ciekawe z kim?" popatrzyłam po klasie, już każdy się przesiadał do swoich grup.
-No i ostatni...Sasuke i Sakura.. - "Nie, tylko nie to!!"Brunetowi również nie spodobała się ta propozycja. "Nie będzie łatwo" pomyślała załamana.
-Teraz rozdam Wam zadania. - Usłyszała jak krzesło przesuwa się podłodze, po czym koło niej usiadł Sasuke. "Och" Spojrzała na przyjaciółki, które patrzyły na nią współczująco.
-Proszę. - Szarowłosy podał dziewczynie skrawek papieru. Miłej pracy. "Chyba dla Ciebie" pomyślała rozgoryczona.-Zaczynamy.-krzyknął psor. Wzięła do ręki kartkę i zaczęła czytać:

1. Napisz list Romea do Juli. W pracy umieść uczucia Romea do Juli, jego emocję i tęsknotę.

"Nie będzie to takie proste" pomyślała. Otworzyła zeszyt i wyrwała z niego kartkę papieru, po czym wzięła do ręki długopis. Czuła na sobie wściekły wzrok bruneta i szczerze jej to przeszkadzało i to bardzo.
-Może byś mi pomógł? - spytała. Bo przecież to praca w grupach.
-Jeśli jesteś taka mądra, to zrób sama-warknął i założył ręce na piersi. Pokręciła głową zażenowana.
-Zobaczymy co tak naprawdę umiesz. - dodał jeszcze szeptem. Wyczuła w jego głosie zawiść. Nie powinna się dziwić. Jeszcze raz przeczytała zadanie, aby być pewną, że dobrze zrozumiała.
-I co? Nie piszesz. - Zaśmiał się z pogardą chłopak.
-Możesz się zamknąć!? W porównaniu do Ciebie chce to zrobić. - Posłał jej długie zimnej spojrzenie, lecz nic już nie powiedział. "I dobrze, w końcu mogę się skupić". Powoli zaczęła pisać słowa, które układały się w zdania. Kilka razy skreśliła  wyrazy, które nie pasowały. Musiała oddać uczucia, które towarzyszyły Romeo, kiedy pisał list do Juli. Nie było to łatwe, wczuć się w rolę kochanka. W końcu jednak skończyła i była zadowolona.
-No dobrze ktoś skończył? - spytał Kakashi. Uczniowie spojrzeli na niego, lecz żadne nie podniósł ręki. Haruno zgłosiła się. -O już..to czytać Saakura. - Dziewczyna wstała i zaczęła czytać:

Zadanie: Napisz list Romea do Juli. W pracy umieść uczucia Romea do Julii, jego emocję i tęsknotę.

  Żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego,co do Ciebie czuję.Kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem, wiedziałem ,że jesteś tą jedyną.Kocham Cię i nie potrafię bez Ciebie żyć. Jesteśmy jak dojrzewające listki róży w porannej rosie,młodej i potrzebujący wzajemnej,szczerej miłości. Co noc zasypiam, myśląc o tobie, i o tym co przyniesie nowy dzień,czy znów się spotkamy o zmroku.
Gotowy jestem zrobić dla Ciebie wszystko.
Wiem ,że nasze rodziny są sobie wrogie,ale mnie nie obchodzą ich protesty,że nie możemy być razem. Mogę się wyrzec mojego życia,całą przeszłość wymarzę z pamięci ,bo tylko Ty liczysz się dla mnie. Odrzucam miłość innych,bo Ciebie tylko Kocham. Z Tobą chce zacząć nowe życie.Napotkamy wiele przeszkód,żeby być razem,ale spróbujmy to przetrwać?
Chcę zachować te wspomnienia i uwierz mi ,że moja miłość do Ciebie przetrwa wieczność.

Skończyła. Hatake siedział przez chwilę nie ruchomo na fotelu, po czym z uśmiechem oznajmił:
-Brawo Sakura, piękny list! Dostajesz  6. - Dziewczyna usiadła, zauważyła jak przyjaciółki się do niej uśmiechają. - A ty Sasuke..cóż twój wkład...no..4.. - Uchiha nawet nie drgnął na krześle. Haruno kątem oka zauważyła niezadowolenie wypisane na jego twarzy.-No dobrze kto następny..?

Zadzwonił dzwonek. Zielonooka z zadowoleniem może opuścić tą sale.
-Zapomniałbym. - rzekł nagle Kakashi. - Nie macie matematyki, gdyż Anko zachorowała. - Po klasie rozniósł się fala radości.
-Super...nie będzie nas terroryzowała ta stara prukwa. - Cieszyła się Temari. Hinata spojrzała na nią krytycznie.
-Chcesz żeby Hatake Cię usłyszał? - spojrzała na nauczyciela, który zbierał swoje rzeczy z  biurka.
-E..tam.. - Machnęła na to rękom blondynka.
-Dobra ja muszę lecieć dziewczyny. Może potem się spotkamy?
-Pewnie. Pa. - Pomachały jej.
-Pa. - pożegnała się różowowłosa, kierując się do wyjścia ze szkoły. Miała cichą nadzieję, że nie spotka po drodze Itachiego. Nie miała czasu rozważyć jego decyzji. Znalazła się na dziedzińcu i rozejrzała dookoła, nigdzie go nie zobaczyła. Ruszyła szybkim krokiem do miasta, dopiero tam odetchnie z ulgą. Nagle koło niej zamajaczyła znana jej sylwetka. "Może nie widział mnie?!" pomyślała z nadzieją i przyśpieszyła. Brunet zatrzymał się i spojrzał w stronę postaci, która szybko oddalała się od niego. Uśmiechnął się delikatnie, po czym podbiegł do dziewczyny.
-Sakura... - usłyszała. "Nie......." Wiedziała, ze nie ucieknie, więc zwolniła i odwróciła się do chłopaka.
-I jak przemyślałaś? - spytał się, podchodząc do niej bardzo blisko.
-Powiedzmy, że nie miałam czasu. - odwróciła wzrok.
-Hm... To teraz pomyśl. - Nagle rzekł. Haruno się tego nie spodziewała. "Co powiedzieć?"
-No... - Tylko tyle wyjąkała.
-Wiedziałem,że się zgodzisz. - oznajmił. Spojrzała na niego zaskoczona. Przecież nic nie powiedziała takiego.
-Nic nie powiedziałam.
- Ale widzę po twoich oczach. - odparł, wpatrując się w nią intensywnie.
-One nic nie mówią przecież-upierała się.
-Umiem to wyczytać z kobiecych oczu.
-Zmyślasz. - uporczywie wpatrywała się w jego czarne tęczówki. Na jego ustach zagościł uśmiech. Kilkoro uczniów zaczęło się w nich wpatrywać. Niektórzy potrafią być wścibscy.
-Wcale nie.
-Wcale tak. -  Zaczął się z nią przekomarzać. Wywróciła oczami.
-Nie kłóćmy się, chodźmy. - namawiał ją  i ciągnąć w nieznanym kierunku.
-Ale nie powiedziałam tak. - Uchiha zatrzymał się i przestał ją ciągnąc. Odwrócił się do niej z uśmiechem.
-Ale nie powiedziałaś nie. Za późno. - wyszeptał.  Wiedziała, że przegrała. Jak sobie coś postanowi to to wykona. No i jakoś ją przekonał.
-No dobrze. - westchnęła zrezygnowana. Chwyciła go za przed ramię i oboje powędrowali w stronę miasta.

Sakura siedziała na krześle przy wspólnym stoliku z Itachim. Znajdowali się w przytulnej kafejce "Rose", która była umiejscowiona blisko plaży. Usiedli przy oknie, aby móc oglądać oddalony o kilkanaście metrów ocean. Do stolika podeszła kelnerka, długowłosa blondynka o brązowych oczach.
-Co podać? - spytała, uśmiechając się do Uchihy. Zielonooka przewróciła oczami.
-Dwie kawy expresso i szarlotkę. - odpowiedział i zwrócił wzrok w stronę dziewczyny. Kelnerka odeszła niezadowolona.
-Mam nadzieję, że lubisz kawę?
-Tak. - Uśmiechnęła się. Jej ręce spoczywały na stoliku, bawiła się telefonem. Brunet bacznie się jej przyglądał, po czym złapał jej dłoń. Spojrzała na niego.  Wytężyła wzrok. Za Itachim ktoś siedział i ich obserwował. Przechyliła lekko głowę. Jej oczom ukazał się Sasuke, który patrzył na nich zdziwiony. Zamarł w bez ruchu, trzymając w ręku filiżankę kawy. Różowowłosa próbowała go zignorować i przeniosła wzrok na jego brata.
-Co robisz? - spytała, spoglądać na splecione ręce.
-Podrywam Cię. - uśmiechnął się zadziornie i puścił do niej perskie oko.
-Nie bądź dziecinny. - odpowiedziała mu.
-Dziecinny? To nie jest dla dzieci. To dla dorosłych, prawda? - Jeszcze bardziej się uśmiechnął. Haruno uśmiechnęła się lekko. Chciała coś jeszcze mu powiedzieć, lecz obecność Sasuke ją irytowała. Nie chciała nic mu mówić, wiedząc, że tamten podsłuchuje.
-Ee.tak...no ale.....Twój brat tu jest. - odparła w końcu i zabrała swoją dłoń. Czuła jak jej ręką jest ciepła. Zdezorientowany Uchiha, odwrócił się za siebie, dostrzegając swego brata. Na jego twarzy ukazał się grymas niezadowolenia.
-Daj spokój i się nie   przejmuj. - pocieszył ją brunet, który zignorował swego namolnego brata.
-Niby jak? Cały czas coś ma do mnie. - wyrzuciła z siebie. Naprawdę nie chciała mieć z Sasuke nic wspólnego, lecz On zawsze się pojawiał w nie odpowiednim momencie i zatruwał jej życie. Nie chciała, aby wszedł jej na głowę.
-Tak? To musi być Tobą szczerze zainteresowany. - "Zainteresowany?". Cóż. Nie wyobraża sobie tego. Nawet nie chcę.
-Co? Nie... Nie lubi mnie. - odpowiedziała zgodnie w prawdą.
-Może.. - przerwał, wpatrzony w dziewczynę. - Ale ja jestem szczerze zainteresowany. - zakończył.
-Znowu zaczynasz. - Przewróciła oczami. Ile to już słyszała razy?
-Mówię tylko prawdę. - powiedział. Sakura westchnęła. "On jest niemożliwy...ale słodki". Uśmiechnęła się do własnych myśli.
-O czym myślisz? - spytał zainteresowany brunet.
-O niczym. - Potrząsnęła głową. Usłyszała twarz otwieranych drzwi i przyciszone odgłosy rozmów. Odwróciła w stronę wyjścia, dostrzegając grupkę przyjaciół Itachiego. Mina jej zrzedła. Nie lubili jej wcale prócz blondyna. Kątek oka zauważyła jak się jej przyglądają, i w takiej chwili chciała być niewidzialna. Deidara zatrzymał się i skierował w ich stronę. "Tylko nie to" pomyślała.
-Cześć. - Uśmiechnął się szeroko i usiadł obok nich. Karooki nie był zadowolony takim obrotem sprawy.
-...to ta dziewucha.. - usłyszała. Skuliła się w sobie.
-..dlaczego Itachi się z nią zadaje...to dziwadło. - Zabolało i to bardzo. Co 2 osoba....nie wszyscy prócz jej przyjaciółek, Itachiego i Deidary uważali ją za jakiegoś odmieńca. A była przecież taka sama jak inni, dlaczego więc...?.Nie zniosła tego. Wstała i nawet nie pożegnawszy się z Itachim wyszła z kawiarni. Chciała znaleźć się z dala od tego miejsca i tych ludzi. Od tego świata. Szła zdecydowanie nawet się nie zatrzymując. Chciała zostać sama. Usłyszała jak ktoś ją woła lecz ją to nie obchodziło. Dopiero mocny uścisk na ramieniu ją zatrzymał. Stanęła i odwróciła się do bruneta.
-Co się stało? - spytał.
-Nie no nic, ale tak jest zawsze. Nie mogę z nikim się umawiać bo zawsze to się dzieje. Nie przejmuj się mną idź do swoich kumpli. - wyrzuciła z siebie potok słów. Teraz było jej wszystko jedno.
-Nie. - odparł hardo. Nie chciała się z nim kłócić.
-Idź. - Nakazała. "Tak będzie lepiej" pomyślała.
-Ale...
-Nie utrudniaj tego. - wyszeptała i nawet nie zaszczycając spojrzeniem Uchihy, pobiegła w nieznanym kierunku.
"Byle daleko" pomyślała. Zmuszając swe nogi do wysiłku. Poczuła piasek pod stopami, na którym pozostały jej ślady. Po kilku minutach zatrzymała się. Zmęczyła się. Musiała się trochę uspokoić.  A nic ją tak nie uspokaja jak patrzenie na ocean. Usiadła na piasku i spojrzała na błękitną toń wody, która kusiła swoim ogromem. Dlaczego? Dlaczego przytrafiło się akurat jej?! Nie mogła być tacy ja inni? Zawsze jednak czuła, że jest inna...szczególna...a przecież to piękny dar. Dziś się właśnie przekonała. Znów przed nią pojawił się obraz szczęśliwej rodziny. Wszyscy uśmiechnięci, szczęśliwi...a jednak...
-Nie, tak nie będzie nigdy. - wyszeptała. To tylko jej marzenia, które się nie spełnią. Po co się oszukiwać?
-...Sakura. - usłyszała znany jej głos. Odwróciła  się napotykając białe tęczówki.
-Co tu robicie? - spytała zbita z tropu.
-Jak to co?! Popatrzeć na ocean. - wtrąciła się Temari. Dziewczyny nie czekając na zaproszenia usiadły obok zielonookiej. Nastało milczenie. Każda z nich wpatrywała się w zbiornik wodny.
-Jak on piękny.... - wyszeptała Hinata a koleżanki przytaknęły.
-Wiecie co... - zaczęła nieśmiało Haruno. - Chciała im to powiedzieć, bo komu innemu mogła to powiedzieć.?
-Co?
-Umiem manipulować wodą. - Spojrzały na nią z uwagą, po czym zerknęły na siebie.
-Czyli to z Sasuke... - zaczęła Hyuga. - To twoja sprawka? - Uśmiechnęła się na wspomnienie tego wydarzenia. Uczennice parsknęły śmiechem, wyobrażając sobie minę Uchihy, który został oblany wodą. Śmiały się długo, po czym jednak spoważniały.
-Szkoda, że my nie mamy takich mocy.- Żaliła się granatowłosa.
-Właśnie. To byśmy furorę robiły! - Uśmiechnęła się zadziornie niebieskooka.
-Tak. Niezawodne trio. - rzekła zielonooka. Haruno spojrzała n swój zegarek, który wskazywał 17. Chcąc nie chcąc musiała się zbierać, aby znów nie paść ofiarą ojca. Wstała i otrzepała się z piasku, koleżanki poszły w jej ślady.
-Musze iść, to do jutra. Pa.
-Pa. - Pożegnały się i każda skierowała do swego domu.


Rozdział trzeci


Przemierzała ulice. Ludzie nie patrzeli na nią. Była normalna dziewczyna uczęszczająca do szkoły licelajnej. Lecz nie miała dobrych kontaktów z ludźmi, było jej trudno. Ludzie traktowali ją jak nic nie wartą szmatę, którą tylko można się wytrzeć. Po dzisiejszym konflikcie z brunetem nie była z niczego zadowolona. Waliło się wszystko: Szkoła, koleżeństwo i jej życie. Ktoś chciał jej podać pomocną dłoń, lecz ona zawsze odrzucała, Myślała, ze chciał się z niej powyśmiewać. A tak wcale nie było! Miał serce i chciał pomóc jej w odnalezieniu w życiu celu. Spuściła głowę idąc do swojej ulubionej kawiarni. Po policzkach spłynęły łzy, które od razu wytarła. Nie mogła pokazywać, że życie ja wykańcza. Bez matki nie było tak dobrze. A wiedziała, że musi sporo poczekać, by z nią o tym wszystkim porozmawiać. Miała dosyć, każdy myślał, że ona nie ma uczuć. Każdy ma uczucia! Ależ nikt nie sądził, ze tak właśnie będzie.
Weszła do kawiarni i odgarnęła lekko zasłony z kulek. Popatrzała się na stoliki. Zobaczyła w jednym swoje przyjaciółki o czymś plotkowały. Nie wiedziała dokładnie o czym, nic nie słyszała. Westchnęła. Mówiły to tak, aby naprawdę nikt nie usłyszał. Podeszła do nich po cichu. One ja zobaczyły.
-Gdzie ty byłaś? Wszędzie cię szukałyśmy. No mów, gdzie się szlajałaś? - pytała radośnie Temari. Ona nie odpowiedziała tylko usiadła zrezygnowana z całej sytuacji jaka była wcześniej.
-Tak. Przepadłaś. - powiedziała Hinata
-A może z chłopakiem się umawiałaś?  - zapytała Temari jakby chciała sugerować, że wreszcie znalazła sobie druga połówkę. A tak nie było. Rozpamiętywała tylko kłótnie. Ojciec by nie chciał widzieć ją załamaną, ale zawsze to tez przez niego taka było. Nie wytrzymamy więcej razy przy nim. Zawsze by dawał jej karę za to co zrobiła. Jakby mu coś się nie podobało, to koniec!
W jej głowie kołatały się myśli o długowłosym brunecie, który chciał jej pomóc.  Ta krótka kłótnie nie wpłynęła na nią dobrze. Zawsze myślała, że nikt nie będzie chciał wyciągnąć do niej pomocnej dłoni. Ale czy świat się może zmienić wobec niej? Ona tego nie wiedziała, ale sądziła że tak? Może cos się stanie, że wszystko pójdzie w dobrą stronę. Nie wiedziała czy to dobry pomysł dawać sobie nadzieję na „lepsze jutro”. Spuściła głowę zażenowana myśląc intensywnie o Itachim. Dziewczyny popatrzały się na nią.
-Co się stało? - zapytała Hinata z czułością.
-Jak ktoś ci cos zrobił to im zęby wybijemy. - zacisnęła w pięść prawą dłoń i stuknęła sobie w druga, aż jej lekko kości pękły. Sakura dostała dreszczy. Wiedział, ze ona mówi poważnie.  Jej słowa zawsze są szczere, nie lubi kłamać.
-Nie, nie o to chodzi. - powiedziała. Popatrzała na nie. - Pokłóciłam się z Itachim. Nie chciałam, ale tak wyszło. To jego wina, nie wiem jak to się stało. Nie musiał… a co ja będę mówiła. On mnie po prostu wnerwił - mówiła szybko. One po sobie popatrzeli i unieśli jedna brew.
-Zwolnij złociutka. - wyszeptała granatowo włosa.
-Kto to jest? - zapytała Temari - Twój chłopak, czy jak? - pytała dalej. Sakura na nie popatrzała. Puknęła się delikatnie w głowę. No tak one go nie znają. Zapomniałam o tym kompletnie, pomyślałam.
-Nie to nie mój chłopak. - one uśmiechnęły się do siebie - To on oddał wam moją torbę.
-Aaa… Ten! Z tym przystojniakiem się pokłóciłaś? A wydawał się taki słodki. Można by go nawet schrupać. Ma brata czyż nie? - zapytał. Sakura jedynie przytaknęła.
-Ale on nie jest dla mnie.
-Dlaczego? - pytała Temari. Patrzała na nie. Do nich podeszła tak jakby kelnerka, Ino Yanamaka pracowała na jakiś okres czasu. Do póki czegoś nie zepsuje. Czasami miała manko w kasie. Miała na sobie spódniczkę mini i bluzkę odkrywającą brzuch.
-Co ci podać? - zapytała od niechcenia.
-Może być szejk czekoladowy
-Co za arogancja - powiedziała i odeszła. Popatrzała na nią. Ona powinna dawno wylecieć stąd. Nawet nie zachowuje się jak kelnerka. Jest bardzo dziwna. Nic z niej nie ma pożytku. Każdy by o tym pomyślał, aby już odeszła stąd. Ale nie? Nikt się nie przeciwstawi. Wywróciła oczami i popatrzała na swoje koleżanki.
-A wracając do tematu… - nie dokończyła.
-Jak ja jej nie lubię - powiedziała blondynka w kitkach. - Jej już tu dawno nie powinno być. To nie praca dla niej. Jak to takie fajne miejsce, ale obsługa zrąbana. - mówiła. Sakura na nią patrzała nie wiedząc co jej powiedzieć, a chciała wrócić do swojej rozmowy o mężczyźnie, który chciał jej pomóc. Lecz nawiązali inny temat o Ino. Nie lubiła jej, i nie zamierzała rozmawiać. Co w niej dobrego, a co złego. Chrząknęła! Popatrzały się na nią…
-Wracając do tematu - powtórzyła.
-A wybacz - mówiła Temari patrząc na Sakure - To dlaczego? - powtórzyła pytanie do różowo włosej. Ona podparła się jedną ręka.
-Jestem nikim. On należy do innej ligi. Chce dać tylko jedno. A do mnie to nie pasuje. Jestem nikim i każdy to wie. Każdy uważa mnie za wyrzutka tego świata. A wy tez to wiecie, jak inne się zachowują wobec mnie. - powiedziała do nich. One popatrzały na nią i po sobie. Było już wiadome co powiedzą.  Będą chciały ją doprowadzić do rozsądku, aby inaczej myślała.
-Nie prawda Sakura! - podniosły na nią głos Patrzała na nie zdziwione
-Jesteś o wiele lepsza od tych, które dają mężczyzna tego co oni chcą. Ty masz w sobie drzemiąca kobietę, która potrafi się postawić. - mówiła Temari - Mężczyźni tego nie widza bo są głupcami! Ale pomyśl może ten chłopak zauważył to..
-Nie sądzę.
-Przestań - powiedział Temari - Nie wszyscy są tacy sami jak Deidara czy ta panna Ino. Może daj raz komuś szanse. Daj, bo inaczej stracisz okazję. Nie chcę abyś cierpiała. Hinata tez nie chce. Chcemy dla ciebie jak najlepiej, ale ty się do wszystkiego zniechęcasz - kelnerka przyniosła szejka i postawiła. - A jeśli się postawiasz facetowi jesteś o wiele silniejsza niż oni myślą. - czuła się jeszcze bardziej zażenowana. Próbowały ją pocieszyć, ale nie wychodziło im. Tylko jeszcze bardziej pogrążała się w rozpaczy nad tym, ze jest nic nie warta i musi się z tym borykać. Ale tez miały racje.
-Macie rację. Potrafię, ale to niczego nie zmienia. - mówiła. Zauważyła ciemnego bruneta. Popatrzał na nią i się uśmiechnął. Spuściła głowę by na niego nie patrzeć, miała dzisiaj dosyć. Już miała jedną konfrontację z nim. I nie wiedziała czy przeprosić czy nie. Za dużo by razy przepraszała. A nie chciała wyjść na idiotkę, która tylko będzie przepraszam mówiła.
-Oj tam. Wszystko wyolbrzymiasz - mówiła Temari. One popatrzały w bok. Widziały że brunet się na nią patrzy. Upiła łyk szejka. Patrzała się na blat stolika. Miała dosyć jak na dzisiaj. Chciała by się uwolnić z tego wszystkiego.
-Sakura nie załamuj się tak. Będzie dobrze. Zobaczysz! A ten brunet, który na ciebie patrzy. To ten Itachi, tak? - zapytały.
-Tak. - uniosła głowę i lekko spojrzała w bok. Faktycznie patrzał na nią, a nie wiedziała czemu. Jego mina mówiła jedno. Chce cos zrobić, ale czuję się bezsilny. Ona tego za bardzo nie rozumiała. Jak mogła się za przyjaźnić z jakimś mężczyzna. Żaden i tak by jej nie chciał. Koło ich stolika stanęli dwaj mężczyźni.
-Część - przywitali się oby dwoje do Temari i Hinaty. One uśmiechnęły się. Nie zwracali najmniejszej uwagi na dziewczynę siedzącą naprzeciwko nich. Ona wstała niezauważalnie. Tak aby nic nie mówili. Nie przeszkadzało to jej, ze tak było. To nie było w jej incydencie się tym przejmować. Jedynie chciała już stamtąd wyjść, aby nie widzieć tych mężczyzn.





Mężczyzna stojący przy barze patrzał na dziewczynę, która odchodziła w stronę wyjścia. To go wkurzyło. Nie myślał, ze jest tak traktowana przez innych. Traktowali ją podobnie jak Sasuke. Nie wiedział nawet czemu tak jest. Co się stało z tym wszystkim? Gdzie jest normalna cywilizacja? Nikt nie potrafi tego docenić?! On nie mógł nadal tego pojąć, lecz tez nie mógł zostawić jej samej. Nie chciał, aby cierpiała. Sam się w życiu wiele nacierpiał. A teraz chce jej w tym pomóc. Odszedł od baru. Przeszedł obok chłopaków i słyszał jak flirtują, lecz one odmawiają. Biegał po ulicach, ale nigdzie jej nie spotkał. Musiał dalej szukać.








Kroczyła po woli przed siebie. Miała jeden cel teraz wyznaczony. Stanęła jakby piorun w nią strzelił. Zauważyła bruneta, mówił cos do siebie. Wsłuchiwała się dokładnie. Zawiał lekki wiatr, który pobawił się ich włosami. Nie obrócił się w jej stronę.
-Gdzie jesteś - usłyszała z jego ust. Odwróciła się i zaczęła iść w stronę domu. To zaczęło ją przerastać całkiem. On zaczynał się o nią martwić, a nie chciała by to tak wypadało.
-No, no kogo my tu mamy - usłyszała przed sobą śmiech. Spojrzała. Jej oczom ukazały się dwie dziewczyny, które ja nie znosiły. Uwielbiały jej dokuczać. Nie było dnia, aby przestały. To było ich codzienne zajęcie. Dokuczanie Sakurze Haruno… - Ty znasz ją? - zapytał Karin drugiej.
-Coś ty, to jakaś przestarzała wieśniaczka - zaśmiały się. Blondynka patrzała się na Sakure z drwiącym uśmiechem. Skończyła już pracę i umówiła się z swoja niby „przyjaciółką”. A teraz zaczynają się. Nie lubiła tego. Ina podeszła do niej i wpatrywała się w nią. Dotknęła jej kołnierza od koszuli. Zaśmiała się. - Co zakochałaś się? - zapytała a ta na nią popatrzała.
-Niby w kim?
-No w starszym Uchiha. Fajne ciacho my to tez wiemy, ale nie podoba nam się, że się za nim rozglądasz. To nie twoja liga. Nie pasowaliście byście do siebie. No jedna z nas na pewno. Jedna chce porwać w swoje objęcia Sasuke, a druga Itachiego. Jak myślisz uda się nam? - zaśmiała się. Sakura patrzała na nie.
-Może. - stwierdziła - Ale… - one na nią popatrzały wściekłe, ze ma jeszcze jakieś „ale”. - Z Itachim wam tak łatwo nie pójdzie. On jest stanowczy na pewno. Nie znam go, ale po nim widać takie rzeczy. On nie da się omotać. - mówiła.
-Czyżby? - zaśmiała się Ino. Uderzyła ją z płaskiego w policzek. Sakura nie lubiła przemocy, zawsze słowo dawało rezultaty. Ale one lubiły wszystko jej niszczyć. Nawet jakby nic nie zrobiła. A chłopaki byli dla niej najważniejsi. Tylko oni dla niej się liczyli… Chwyciła ja za ramiona. - Może zmienisz zdanie po tym - zdarła jej do połowy rękawy. Karin się śmiałą. Nie wiedziała ile to robiła. Ale po jej koszuli prawie nic nie zostało. Lekko było widać stanik. One klepnęły sobie w ręce i się uśmiechnęły.
-To na razie! Do jutra w szkole. - ona pobiegła w stronę domu, po policzkach płynęły jej łzy. Nic im nie zrobiła, ale wkurzyli się na to wszystko. One są dziwne. Nigdy nie pomyślałaby, ze ludzie są takimi świniami! A  w dodatku kobiety. Wbiegła na swoja posesję i stanęła przy drzwiach. Otworzyła drzwi i wchodziła.




Widział ja. Widział ja jak wchodziła do domu. Chciał zawołać ją, ale przestał, gdy zobaczył jej koszulę. Cała była podarta. Coś musiało się stać, pomyślał. Patrzał na jej znikająca sylwetę. Będzie musiał się dowiedzieć co takiego się stal. Co takiego nabroiła? Lub kogo znieważyła słowami… Nie może tak odpuścić. Ona była inna wiedział to. Była wyjątkowa. Może nawet widział w niej magię. Coś czego inna kobieta nie miała. Musiał się dowiedzieć co takiego było w niej wyjątkowego i czemu jej tak osoby nie lubią. I co miał do niej Sasuke. To go zaczęło irytować. To zachowanie ludzi!






Stała w przedsionku. Nie zdejmowała butów. Nie chciała wchodzić dalej. Cos ją trzymało, aby być tutaj Nigdzie więcej. Mogło się to skończyć kłótnią. A nie miała ochoty, na następną dzisiejsza kłótnię.
-Sakura?
-Tak? - zapytała i weszła dalej. Ojciec siedział na kanapie i oglądał razem z Konohamaru mecz. Między Japonią a Niemcami. Zawsze to robili. Nawet jeśli były powtórki. Nie robili prawie nic. To ona zawsze sprzątała. Ale to im oczywiście nie wystarczyło. Chcieli na pewno jeszcze czegoś. - Zrób obiad. - stwierdził.
-Nie zrobię wam obiadu. - powiedziała. Ojciec na nią popatrzał. Wstał z kanapy. Nie skomentował jej ubrania. Było całe rozerwane. - Siedzisz cały dzień w domu. Możesz zrobić sobie i twojemu synkowi jedzenie. Masz pięć lat? Jesteś dosyć dorosły. - podchodził do niej. Ona odwrócił się i wchodziła do góry.
-Sakura ty miałaś gotować! - złapał ją z całej siły za nadgarstek. Jęknęła cicho z bólu. Czasami nie miał wyczucia czasu. Ściskał tak mocno, ze zbierało się jej na łzy.
-Wiesz co? Gdyby mama była było by inaczej. - widział, ze w nim zbiera się gniew. Poczuła ból na prawym policzku.  Wyrwała swoją dłoń z uścisku. - zawsze jesteś ważny ty i twój syn! Nikt więcej nie jest dla Was ważny! - poszła szybko po schodach. Ojciec poszedł za nią.  Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i zamknęła na klucz. Torbę rzuciła na ziemię blisko łóżka. Ześlizgnęła się po drzwiach. Jej ojciec walił w nie.
-Otwieraj.
-Nie! Wynoś się. Nie chcę ciebie widzieć. - powiedziała. Twarz schowała w dłonie. Miała tego dosyć. Wszystko się waliło. Jej babcia była słońcem, które miała. Matka tez dawała jej radość. Lecz ojciec on nie rozumie jej. On tylko wie kim jest dla niego syn. A córkę? Ma w nosie. Nic go ona nie obchodzi. Oparła głowę o drzwi. Po policzkach spłynęły kryształy. Wstała szybko i rozebrała zniszczona bluzkę i spódnice po kolana. Już nie ubierze dzisiaj spódnicy. Miała dość tego! Wszystkie ubrania jakie ma drą ją. A nie ma innych. Zawsze tak się ubiera. Stała przy szafce w samej bieliźnie - koloru czarnego, w koronę. Wyjęła białą bluzkę z prawej strony był znak pumy i jeansy czarne. A do tego wzięła granatową koszulę. Nie ubierała ich nigdy, bo nie lubiła spodni. Taka była o nich prawda. Ale teraz mogła ubrać. Nie chciała już być obdarta. Usłyszała trzask drzwi z dołu. Wyszli! Wiedziała to.. nałożyła na siebie dolną część. Miała ładne ciało, ale nie lubiła pokazywać. Matka raz jej powiedział: Sakura nie ukrywaj tego ciała. Zrób tak jak ja. Dla chłopaków warto to poświęcić. Na mnie jeszcze w tym starszym wieku lecą. Pomyśl o tym. To naprawdę frajda zmienić czasami wygląd i uczesanie, gdy ma się takie ciało jakie mamy my. Wtedy się zaśmiała. Pomagała córce jak mogła, ale nie przekonała się jeszcze do tego, aby zmienić strój. Ubrała górę i zawiązała jeszcze włosy w koński ogon. Wyszła. Kroczyła korytarzem. Głowy nie miała spuszczone. Grzywka  opadła jej na lewą stronę i zakryła lekko oko. Nie wiedziała po co tak się ubrała, ale musiała. Schodziła po schodach. Życie nie było takie łaskawe. Ale miała nadzieję zawsze, że się zmieni. Stała w kuchni, która była połączona z salonem. Usłyszała dzwonek do drzwi, ale nie otworzyła. Ktoś się niecierpliwił. Nie interesowała się tym.
Nie wytrzymał! Wszedł do środka. W salonie stanął mężczyzna w wielu czterdziestu lat. Ona nic sobie z tego nie robiła. Dalej szykowała sobie kanapki i herbatę.  Ten mężczyzna był podobny do Deidary. Znała go, bo to był przyjaciel ojca, a jednocześnie ojciec Deidary.
-Czemu nie otwierałaś?
-Nie miałam ochoty - odpowiedziała.
-Młoda damo jesteś źle wychowana. Ojciec powinien się za ciebie wziąć. - miała dość tego słuchania. Była taka jak matka, więc niech się nie dziwią, ze jest taka arogancka co do niektórych. Muszą się w końcu do tego przyzwyczaić. Nie mogą patrzeć na nią, że będzie słodka.
-Proszę bardzo. Dzisiaj i tak pokazał co umie. - wzruszyła ramionami obojętnie. Nie obchodziło ją to. To, ze będzie przez ojca wychowywana. Już wiedziała, ze by była bita. A to by nic nie dało. Uciekała by często.
-A gdzie on jest?
-Skąd mam to wiedzieć? Nie interesuje się nim. - powiedziała arogancko. To co mówiła było prawda. Nie interesowała się nim prawie w ogóle. Tak jak on nią. Oby dwoje mieli siebie gdzieś. Ale był jej ojcem i mógł dawać szlabany i inne rzeczy. A ona miała to gdzieś! W głowie miała tylko jedną rzeczy by zjeść i wyjść z tego wariatkowa. Do pomieszczenia wszedł jej ojciec i brat. Popatrzała się na nich i odwróciła wzrok.
-Gdzie ty byłeś? - zapytała ojciec Deidary
-Na obiedzie. Bo moja córka nie potrafiła zrobić. Jest leniwa.
-Kobiety już takie są. Trzeba im dać zadanie a one to zrobią. Z moja mam same kłopoty. Ta kobieta mnie denerwuje. Ale twoja córka jest nadzwyczaj bezczelna.
-A co ci zrobiła?
-Powiedziała tylko, ze ty ja nie interesujesz. - mówił. Ojciec podszedł do lady, na której trzymała kanapki na talerzu. Patrzała na niego z wściekłością. Westchnęła cicho. On uniósł rękę. Nie chciała dostać ponownie. Rzuciła na niego talerz z kanapkami. I uciekła drugą drogą. Zagrodził jej brat. Uderzyła go w policzek. On zachwiał się. Popchnęła go i upadł. Wybiegła szybko z domu. Nie chciała mieć styczności z ojcem jak i bratem. Idąc patrzała na swoją rękę. Uderzyła brata. A nigdy tego nie zrobiła! Pierwszy raz od wielu lat. Miała odpiętą koszulkę, więc lekko falowała na wietrze. Niektórzy się na nią patrzeli. Uśmiechnęła się. Postawiła się inaczej ojcu. Nie myślała, że  kiedykolwiek to zrobi. Zmierzała na molo, gdzie zawsze rozmawiała z matką. Skręciła. Szła z gracja. Nie zwracała na nikogo uwagi, a telefon miała w kieszeni. Szła przez most, gdzie zauważyła też inne osoby ze szkoły. W tym gronie był tez Itachi wraz z Deidara. Karin i Ino zaśmiały się, gdy przechodziła obok nich. Przystanęła na samym końcu i wpatrywała się w wodę. Nie widziała ich, ale Deidara do niej podchodził cicho. Popchnął ją.
-Oj wybacz to było nie chcący - zaśmiał się cicho. Wpadła do wody. On się śmiał. Lecz Itachiemu nie było do śmiechu. On jedyny nie śmiał się z tego. Wyszedł z łodzi. Podbiegł do Deidary. Blondyn przestał się śmiać. - Ty, gdzie ona jest? - zapytał. Itachi na niego spojrzał. Wskoczył szybko do wody, bo myślał, że nie umie pływać. Nurkować nie potrafiła, ale pływać umiała. Ale musiał być kiedyś ten pierwszy raz. Deidara kucnął wypatrując jego. Teraz w jego oczach był strach. Wynurzył się i spojrzał na blondyna - No i?
-Jej nie ma. - wszyscy go słuchali. A on usiadł przerażony.
-Ty chyba żartujesz? - zapytał przestraszony - Zabiłem ją? - zapytał sam siebie - Nie chciałem tego. Nie chciałem. - trzymał się za głowę. Zaczął histeryzować. Usłyszeli pisk. Popatrzeli się na Karin.
-Zabiłeś ją! - uniosła głos. Itachi wyskoczył z wody i usiadł obok Deidary.
-Zadzwońmy po jej ojca. Musimy to powiedzieć. - powiedział Itachi. Blondyn wyciągnął komórkę i grzebał w kontaktach. Dał mu komórkę. Na wyświetlaczu było nazwisko Haruno.
Temari i Hinata wszystko widziały. Podchodziły wściekłe do nich. Patrzały się jedynie na blondyna. Temari wzięła go za kołnierz.
-Ty skurwielu! - krzyknęła. - Coś ty jej zrobił! Ona nie potrafiła pływać! - uderzyła go z pięści. Hinata ja powstrzymywała. A Deidara siedział cały roztrzęsiony tym wszystkim. Itachi odłożył słuchawkę od ucha i wyłączył.
-Zaraz przyjedzie tu pan Haruno z nurkami i FBI. Chcą nas przesłuchać i znaleźć jej ciało. - brunet spojrzał się na dziewczyny smutnym wzrokiem. Nie wiedział, ze to tak może się skończyć. Chciał jeszcze z nią porozmawiać o paru sprawach. A tu z tego nic nie wyszło! Nie porozmawia już!  Był tez wściekły na Deidare, że ją wrzucił do wody. Nie rozumiał tego dlaczego to zrobił…





Leżała brzuchem na oczku wodnym w wulkanie. Tutaj dostała ogon, który teraz będzie sprawiał jej tyle trudności. A chciała żyć normalnie, a wszystko się skomplikowało. Jej ciało było całe wilgotne, a włosy lekko były zakręcone. Nie miała na sobie żadnego ubranie. Jej ciało zakrywał jakby górna część stroju kąpielowego, ale w złoto srebrne łuski. Był cały z łusek i oplątywał z tyłu szyję i pod łopatkami. Nie miała nóg. Zamiast tego miała duży ogon w takie same łuski. Uniosła go do góry i popatrzała na niego. Czuła się nawet dobrze. Nie narzekała na niego. Opuściła go delikatnie. Woda chlupnęła we wszystkie strony. Obróciła się na plecy i patrzała na ogon. Nie sądziła, że będzie musiał takie coś ukrywać. A raczej jej drugie ja. Jako syrenka? To musi przed wszystkimi ukrywać. A nawet kropla wody ją zmienia „rybę”? Uważała się z rybę, nie syrenę. Sądziła, ze syreny nie istnieją. Ale ona była tego przykładem. Jest syreną i nie może się tego wyrzec. Lekko uniosła rękę i ruszała nią. Z wody uniosła się kulka? Poruszała się. Schowała rękę wodzie. Kulka z wody roztrysnęła się. Popatrzała na swoje ręce.
-Nie możliwe. Nie mogę mieć żadnej mocy. A może każda z nas ma? - pytała siebie. - Będę musiała się do tego przyzwyczaić. Ale tez mogę zacząć pływać. - uśmiechnęła się delikatnie. Popatrzała na ogon. Chlusnęła jeszcze jeden raz. - No dobra trzeba wracać. Inaczej nie będę wiedziały gdzie jestem i pomyślą, ze się utopiłam. - odepchnęła się i zanurzyła głęboko. Machnęła ogonem i szybko przemierzała niebieski tunel wraz z oceanem, który był bardzo głęboki. Rekiny pływały blisko. Patrzała przelotnie na rafę koralową. Wynurzyła się pomału. Popatrzała na plaże. Nikogo nie było. Jak zwykle!  Do tej części prawie nikt nie chodzi. Bardzo mało osób, a to była najczystsza plaża. Nie miała jeszcze nóg. Wyszła z morza za pomocą rak. Czołgała się by dotrzeć do skał gdzie było słońce. Usiadła na skale. Czekała. Musiała czekać inaczej by się nic nie stało. Minęło piętnaście minut. Ogon zniknął, a pojawił się normalny strój. Wstała i się uśmiechnęła w stronę wody. Odchodziła. Musiała jeszcze gdzieś się przejść. Nie wiedziała dokąd będzie szła. Weszła na chodnik, i szła szybkim krokiem przed siebie uśmiechając się.
-Słyszałaś? - zapytał ktoś.
-Mówią, ze ktoś się utopił w porcie.
Popatrzała na nich i zaczęła iść. Czyli myślą że nie żyję. A idzie swobodnie ulica jakby nigdy nic. Zobaczyła dużo ludzi zebranych koło mostu. Musiała się tam dostać. Przedostała się przez tłum. Widziała jaki Deidara jest roztrzęsiony. Aż żal jej się zrobiło. Mogłaby to zostawić od tak, ale nie mogła na niego patrzeć. FBI się nie przejmowało czy ktoś przechodzi obok nich. Tylko rozmawiali o czymś. Wywróciła oczami. Przeszła przez  zaznaczone terytorium, gdzie nie mogli wchodzić ludzie. Podeszła bliżej znajomych omijając FBI.
-Co się stało? - zapytała delikatnie.
-Nic moje dziecko. Jedna dziewczyna się utopiła, ale nie możemy znaleźć ciała. - mówił. Ta się zaczęła śmiać. Nie mogła uwierzyć. Oni wszystko zrobili by ją odnaleźć. Zobaczyła ojca, który szedł w jej kierunku. Nic sobie z tego nie zrobiła.
-Jak się śmiesz śmiać z tego! Mogłaś utonąć! - mówił głośniej.  Wzruszyła ramionami bezwładnie. Miała nadzieję, że jej przy nikim nie uderzy, bo by było dopiero.
-Daj już spokój, ojcze. Potknęłam się i tyle. Czasami tak bywa, że się człowiek poślizgnie i potknie. Więc niech wszyscy odjada i pójdą, bo nie ma na co patrzeć. - powiedziała. Minęła przyjaciółki i posłała im perskie oczko. Zobaczyła Deidare, który siedział i połykał tabletki.  Podeszła do niego i kucnęła.
-Nic ci nie jest? - zapytała z troską.
-Na Boga ty żyjesz! - podniósł głos. Ona się uśmiechnęła i wstała. Odchodziła od nich. Nie chciała mieć już nic do powiedzenia. Było już dość ciemno, a ona była zmęczona tym wszystkim. Miała dosyć jak na dzisiaj. Ruszyła do domu, sama. Chodź widziała jak patrzą na nią inni. Nie przejmowała się nimi, teraz miała ważniejsze sprawy na głowie. Dogonił ja ojciec.  Widziała jego minę, nie była zadawalająca. Weszli do domu.
-Następnym razem uważaj jak chodzisz. Przez ciebie straciłem mnóstwo pieniędzy, aby twoje ciało znaleźć. A ty gdzieś się szlajałaś! - fuknął. Wchodziła po schodach.
-To moja sprawa. Nie musieliście się troszczyć. Troszczyć się powinniście o własne tyłki! - odchodziła. Nie miała na niego siły. Idąc górnym korytarzem myślała tylko o Deidarze, który był z tego powodu roztrzęsiony. Bał się, że zginęła. I to jego wina! Ona i tak  nie będzie tego długo rozpamiętywać! Weszła do pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Położyła się na łóżko i wpatrywała się w sufit.

** ** **

Jest rozdział.
Nareszcie. Przepraszam za zwłokę.

Rozdział drugi

Leżała w wannie, rozkoszując się przyjemnym ciepłem, które rozchodziło się po jej ciele. Przymknęła powieki, wsłuchując się w idealną ciszę. Ręce bezwładnie spoczywały wzdłuż ciała. Chciała tak leżeć cały dzień, lecz to nie możliwe, musi iść do szkoły. Nawet nie ma ochoty zobaczyć się z ojcem, wczoraj dał jej wykład. Zawsze tak jest. To ona obrywa a nie Konohamaru. Dlaczego? Przecież on również jest jego dziecko i chyba właśnie dlatego, że jest chłopcem czyli następcą, bo kiedyś Ona wyjdzie za mąż to zmieni nazwisko. Uśmiechnęła się z goryczą. To nigdy nie nastąpi, nigdy się nie ożeni, bo niby kto się w niej zakocha? Chyba jakiś stary dziad. Jej rozmyślania przerwał głos ojca.
-Sakura! Przyjaciółki przyszły po Ciebie. Czyżby było tak późno pomyślała. Otworzyła oczy i spojrzała na swoje nogi. Zamarła wpatrując się w żółtawo-złoty ogon ryby. A gdzie moje nogi? myślała wstrząśnięta. Przez chwilę nie wiedziała co zrobić. Usłyszała stukot butów na schodach.                       
-Tylko nie to-wyszeptała. Niby jak schowa ogon?! To nie możliwe. Desperacko rozglądała się po pomieszczeniu szukając koca czy czegoś, aby zakryć dolną część ciała. Znalazła błękitny ręcznik, którym starała się okryć. "Żeby tylko dziewczyny tu nie weszły" myślała gorączkowo. "Jak mogło się to stać?!" Usłyszała jak pukają do drzwi.                            
-Sakura?!-głośno zapytała Temari-Co tam robisz?                  
-Zaraz wyjdę-pospieszyła się z odpowiedzą.                           
-Bo się spóźnimy-zakomunikowała granatowłosa. "Niech to"  
-Sakura, bo wejdziemy....                                                       
-Nie-gwałtownie zaprotestowała. Nie chciała, aby koleżanki zobaczyły ją w takim stanie. Po za tym bała się ich reakcji.
-To wchodzimy. Klamka poruszyła się nie spokojnie. Mocniej zacisnęła dłoń na ręczniku. Drzwi otworzyły się na szerz, a do  łazienki wkroczyły dwie dziewczyny. Zamknęła oczy nie chcąc patrzeć na twarze przyjaciółek.  Usłyszała śmiech. Otworzyła powoli oczy spoglądając na roześmiane twarze dziewcząt.                                                                             
-Ją też wzięło-rzekła miedzy napadami śmiechu. Różowowłosa patrzyła na nie zdezorientowana i zdziwiona, zarazem.                                                                              
-Czy wy też?  Obie pokiwały głowami zaprzestając poprzedniej czynności.                                               
-Tak, wiesz o mało zawału nie dostałam-zaczęła niebieskooka-ponieważ moi bracia dobijali się do łazienki.
-Na szczęście mam swoją-oznajmiła Haruno.  Zaśmiały się cicho. Sakura wypuściła wodę i teraz mogła zacząć się suszyć. Dziewczyny pomogły jej osuszyć ogon z wody. Po paru minutach ogon zniknął. Zielonooka zadowolona wyszła z wanny i szybko przebrała się w ciuchy do szkoły. Wszystkie trzy opuściły dom Haruno, aby nie spóźnić się do szkoły.  Szły spokojnie, ciesząc się piękną pogodą. Wiał lekki wiatr, który muskał twarze idących kobiet. Sakura wsłuchiwała się w melodie wiatru. Poczuła ulgę, kiedy dziewczyny powiedziały jej, że one również mają ogony. Ale jak to się stało? Przewiesiła plecak na druga stronę, po chwili coś się jej przypomniało.
-Dziewczyny, a skąd miałyście mój plecak? Nie mogły wiedzieć, gdzie go zostawiła. Bo nawet nie wiedziały co się wydarzyło w klasie.                                                                
-A dał nam go taki przystojniak..hm...był miły-zamarzyła się blondynka. "Przystojniak" myślała zielonooka. Żaden nie przyszedł jej na myśl, wszyscy wyglądali tak zwyczajnie, po za tym nie znała za dużo chłopaków w szkole.                      
-Kto?-spytała, mając nadzieję, że będą wiedzieć kim był o mężczyzna. Zaśmiały się cicho i powiedziały:                          
-Nie wiemy. Po czym Hinata dodała w zamyśleniu:                
-Taki długowłosy brunet o czarnych włosach. Nagle Haruno zrobiło się gorąco. "Tylko nie On" myślała zła na siebie. Wczoraj go nie zbyt ładnie potraktowała, a On oddał jej plecak koleżanką.                                                                
-O matko-wykrztusiłam, nie wiedząc, że wypowiada to głośno. Koleżanki spojrzały na nią zaskoczone, po czym na ustach niebieskookiej ukazał się zadziorny uśmieszek.                  
-Co?! Zakochałaś się?                                                            
-Nie!-krzyknęła na tyle głośno, że niektórzy ludzie oglądali się w ich stronę. Zła i zmieszana przyśpieszyła kroku, znalazły się przed budynkiem szkolnym. Nie miała ochoty rozmawiać o Nim.
-Co jest?-spytała zdezorientowana granatowłosa, patrząc w ślad za oddalającą się sylwetką Sakury.                              
-No jak to co?! -rzekła Sabaku. Hyuga spojrzała na przyjaciółkę oczekując wyjaśnień.                                           
-Czy możecie nie obgadywać mnie za plecami?! Ujrzały zielonooką stojącą u szczytu schodów, czekała na nie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Uczennice uśmiechnęły się promiennie i podbiegły do dziewczyny, po czym przeszły przez próg szkoły.                                                                
-Ciekawe..?-zaczęła zagadkowo blondynka.
-Co?-zaciekawiła się białooka
-Jak to się stało, że mamy... Ale to jest super-skończyła z uśmiechem.
-Wcale nie! Nigdy nią nie będę. Nie chcę nią być. To w ogóle nie powinno się stać. Jest jeszcze gorzej niż miałam-odparła z goryczą Haruno. Podeszły do stojących w rzędzie szafek. Zielonooka otworzyła szafkę, wystukując odpowiedni kod. Spojrzała przed siebie, dostrzegając sylwetkę bruneta. "Tylko nie to" pomyślała. Spuściła głowę i szybko się odwróciła, nie chciała, aby ją nakrył, że akurat na niego patrzy. Tego jeszcze jej brakowało. Zatrzasnęła szafkę, nawet zbyt głośno. Zerknęła na niego kątem oka. Nadal się w nią wpatrywał. Drgnęła. Jeszcze nikt się jej tak nie przyglądał, co ją krępowało. "Muszę mu podziękować" przemknęło jej przez myśl. Nie miała ochoty tego robić, lecz to on pierwszy jej pomógł. Nie licząc przyjaciółek, ale to co innego. Stał z kolegami i chyba świetnie się bawił. Co chwila wybucha gromkim śmiechem. Nie wiedziała, kiedy do niego podejść. Nie chciała, by tamci się znów wyśmieli, albo sobie poszli. Zadzwonił dzwonek psując jej plany. Uczniowie zaczęli kierować się do klas, tworząc korki. Spojrzała w miejsce, gdzie stał brunet, już go nie było. Westchnęła zrezygnowana. Odwróciła się w stronę dziewczyn.                                                       
-To idziemy-rzekła przygaszona. Pierwszą lekcją, jaką dziś miały była chemia. Szczerze Sakura nie za bardzo lubiłam ten przedmiot, ale jakoś dobrze sobie radziła. Choć nauczyciel był naprawdę srogi. Niektórzy się go bali. Już nie jeden uczeń nie zdał właśnie przez ten przedmiot, do następnej klasy. Weszły do klasy, po czym każda usiadła na swoim miejscu. Zielonooka zawsze siedziała na przodzie. Temari siedziała na końcu, myśląc, że Orochimaru ją nie zauważy. Choć właśnie z końca przywoływał do tablicy.  Hinata wybrała miejsce blisko okna, by móc podziwiać widoki. Drzwi zatrzasnęły się z cichym łoskotem, oznajmiając, iż właśnie dorosły wszedł do klasy. Wszyscy jak na komendę umilkli uważnie wpatrując się w osobnika. Orochimaru jak zawsze ubierał się na czarno, tym razem założył białą koszulową bluzę i czarne dżinsy. Jego długie włosy bezwładnie opadały na ramiona a żółte bystre oczy wypatrywały "ofiary".
-Dzień dobry Panu-przywitała się okularnica.                          
-Nie podlizuj się Karin-wysyczał. Dziewczyna szybko umilkła. Uważnie rozejrzał się po sali a na jego usta wpełzł zadziorny uśmieszek.                                                                                         -Doskonale-wyszeptał..-Na początku małe przypomnienie.-To mogło tylko jedno oznaczyć, będzie pytał. Niektórzy głośno przełknęli ślinę.-Sabaku.-wyczytał. Blondynka jęknęła bezgłośnie i powlokła się do tablicy. Stanęła przed biurkiem Orosia. Mężczyzna spojrzał na nią.                                       
-Wymień mi wszystkie pierwiastki, alkohole.                            
-No więc...ee-zaczęła. Spojrzała w kierunku różowowłosej, lecz ta nie mogła jej pomóc, gdyż Orochimaru właśnie się w nią wpatrywał.                                                                       
-Znasz odpowiedź czy nie-rzekł z naciskiem.                             -No....                                                                                      
-Jedynka! Następny Yuri Akado! Temari odeszła od biurka i usiadła na miejscu. Sakura nie mogła jej pomóc. Tak zleciała cała lekcja. Orochimaru prawie każdego wezwał pod swoje oblicze. Nie lubił nieuków, tym bardziej jeśli go wkurzali. Zadzwonił dzwonek ku uciesze uczniów. Haruno zebrała swoje książki i skierowała się do wyjścia, gdy zatrzymają ją głos nauczyciela.                                            
-Haruno, Sabaku, Hyuga do mnie. Dziewczyny nie pewnym krokiem podeszły do Orochimaru.
-Wczoraj uciekłyście-zaczął-Macie usprawiedliwienia. Sakura zapomniała poprosić ojca, ażeby je napisał. Choć pewnie by tego nie zrobił.                                                                    
-Chwileczkę-odparła białooka, szukając coś w torbie. Po chwili dała karteczkę nauczycielowi.                                     
-Ja też mam-uśmiechnęła się Temari. Bladoskóry spojrzał na Sakure.                                                                                
-A ty masz? Nie miała i co mogła zrobić. Pewnie nic.             
-Nie mam-wyszeptała, spoglądając na czubki własnych butów.                                                                                     
-Chyba godzina w kozie czego Cię nauczy.-warknął. Przyjaciółki wyszły z klasy.                                                        
-Nie maiłaś usprawiedliwienia?-spytała zatroskana Hinata.     
-Nie, po za tym ojciec by mi nie napisał. Pokłóciliśmy się wczoraj. Dziewczyny pokiwały.-A ty skąd miałaś?-spytała.     
-Jak to skąd-uśmiechnęła się szeroko-Sama napisałam. Granatowłosa pokręciła głową.                                             
-Kiedyś Cię jeszcze na tym przyłapie-rzekła z wolna Hyuga.  
-Może, ale jak to  powiedziałaś "kiedyś".  Skierowały się wzdłuż korytarza, udając się pod następną klasę. "Lekcję minęły na pozór zbyt szybko" myślała sakura, kierując się do sali chemicznej. Czeka ją jeszcze jedna godzina. Weszła do klasy. Nie chciała siedzieć na korytarzu, gdzie wszyscy tłoczyli się do wyjścia, a Ona musiała zostać. Wchodząc, zauważyła bruneta. Usiadła obok niego. Chłopka uśmiechnął się lekko.                                                                 
-Żeby ta godzina szybko minęła-wyszeptała, ale On i tak usłyszał. Znów się uśmiechnął w jej kierunku.  Orochimaru wszedł do klasy, otworzył podręcznik i zaczął im czytać notatkę o kwasach. Gdy skończył usiadł na krześle, nie dając, żadnych zajęć. Sakura stukała niecierpliwie paznokciami o ławkę. Myślała jak podziękować karookiemu, lecz nie wiedziała jak. Bladoskóry był zajęty sobą, po chwili jednak wstał i oznajmił:
-Muszę iść do dyrektora, więc siedźcie spokojnie. Tyle go było. Itachi spojrzał uważnie na Haruno. Dziewczyna odwróciła wzrok.                                                                              -Czego?!                                                                                      
-Widziałem jak się dzisiaj na mnie patrzałaś-odparł.                   
-No...........-nie wiedziała co powiedzieć.
-Więc się przyznajesz
-Że co?
-Patrzyłaś na mnie-oznajmił.
-Patrzyłam bo....-właśnie? Dlaczego na niego patrzyła?
-Bo?-dopytywał się zaciekawiony.
-Chciałam Ci podziękować. Brunet uśmiechnął si szeroko. Zielonooka odwróciła się zawstydzona. Wreszcie to powiedziała. Nie miała już nic więcej mu do powiedzenia. Podziękowałam mu, to wystarczy.                                                                   
-Dlaczego wszyscy Cię tak traktują?-zapytał nagle. Nie odpowiedziała. Nie miała  ochoty o tym rozmawiać, tym bardziej z nim. Zadzwonił dzwonek. Wstała sztywna i odpowiedziała:
-Dlatego, że jestem inna pod wieloma względami. Wyszła z klasy. Chciała już wyjść z tej szkoły z daleka on Niego. Szła w stronę wyjścia, gdy nagle wpadła na bruneta to był Sasuke. "Tego jeszcze  brakowało" myślała zła.                      
-To znowu ty!-warknął poirytowany.                                       
-Coś Ci nie pasuje, to spadaj-wysyczała.                               
-Ty mi nie pasujesz. - prawie krzyknął. - Nie rządź się. Takie zero jak ty nie będzie mną pomiatać.                                                
-Co ty nie powiesz. Zerem to jesteś ty! Wyglądasz jak pieprzony dupek-egoista.


Itachi wyszedł z klasy i powędrował do wyjścia, wciąż w jego uszach huczały słowa różowowłosej. Usłyszał czyjeś wrzaski, które dobiegały z niedaleka. Skierował się do wyjścia, gdzie napotkał tą dziewczynę i swego brata, chyba się kłócili. Schował się za szafkami i przysłuchiwał ich rozmowie.


-He... Spójrz na siebie, wyglądasz jakby do Ciebie nigdy nikt nie zajrzał. Jesteś pospolitą dziewczyną, która nic nigdy nie zyska.
-A ty wylansowanym frajerem.                                                    
-Jesteś zwykłym śmieciem, którego trzeba wywalić i zniszczyć. Nawet jeśli znikniesz nikt nie będzie się Tobą przejmować, to jesteś wyrzutkiem społeczeństwa. - Nie mogła tego znieść. Przeszła obok niego i wybiegła ze szkoły. Po jej zaróżowionych policzkach spływały gorzkie łzy. Jeszcze nikt jej tak nie upokorzył. Ma dość tego życia i tych ludzi.


Itachi wyszedł z ukrycia, nie spodziewał się tego po jego bracie, przecież Ona mu nic nie zrobiłam, więc czemu się tak zachował. Szybkim krokiem skierował się w stronę brata. ten odwrócił się w jego stronę chciał coś powiedzieć, lecz Itachi uderzył go w policzek. Chłopak stracił równowagę i przewalił się, trzymając dłoń na policzku.                                            
-Za co do cholery! - krzyknął zdezorientowany. - Oszalałeś?!      
-Za wszystko. - Po czym nie przejmując się bratem pognał za dziewczyną. "Gdzie Ona jest"


Siedziała na piasku i zamglonymi od łez oczami wpatrywała się w morze. Co Ona zrobiła, że ludzie ja tak traktują? Przecież chce tylko normalnie żyć, jak inny. Czemu to zawsze się na niej wyżywali? Usłyszała szelest za sobą, ale nie odwróciła się.                                                                         
-Tu jesteś? - Nie odpowiedziała. I po co za nią przyszedł? Czyżby chciał ją powyzywać, tak jak tamten?                             
-Po co tu przyszedłeś? - spytała. Wydawał się zaskoczony.         
-Chciałem zobaczyć czy wszystko w porządku. - oznajmił spokojnie. "Martwi się o mnie?". Nie to nie możliwe. Kto by się mną przejmował?! Przecież wszyscy ją nienawidzą. Wstała gwałtownie z piasku.                                                   
-Nie potrzebuję Twojej pomocy. - wychrypiała.                            -Ale...                                                                                    
-Daj mi spokój! - Szła wzdłuż plaży. Nie chciała, aby ją śledził. I po co? Kolejna osobą, która ją znienawidzi. Nie chciała tego, ale....czy to ma jakiś sens.

Rozdział pierwszy


Promienie słoneczne dostały się przez otwarte okno do jednego pomieszczenia, w którym nikogo nie było. Firanka falowała po przez silny podmuch wiatru. Niosąc piękny zapach porannej rosy z mieszaniną pyłku kwiatowego, który unosił się w powietrzu dając niektórym ukojenie, a niektórym cierpienie.  Gdyż mogą mieć alergie. Pogoda była coraz lepsza z dnia na dzień, wszystko kwiknęło w oszałamiającym tempie. Słońce świeciło coraz mocniej. Mówiąc, aby każdy już wstawał. Nie marnował całego dnia na leniuchowanie. Z drugiego pomieszczenia połączonymi drzwiami wyszła piękna osiemnastoletnia dziewczyna o bujnie długich różowych włosach, sięgający do pasa. Zielone oczy świdrowały cały pokój w poszukiwaniu czegoś. Stała w progu drzwi w samym zielonym ręczniku z kwiatkami. Podeszła do szafki z bielizną i wyszukała odpowiednia. Chwyciła też bluzkę na krótki rękawek z tyłu widniał napis : „KISS ME”. Chwyciła tez spódnicę czarną. Weszła na powrót do łazienki. Ubrała wszystko szybko. Bluzka podkreślała jej średniej wielkości piersi. Spódnica sięgała do kolan. Po prawej stronie znajdowały się małe diamenciki ułożone w kształt ust. Stojąc przed lustrem w pokoju zaplątała sobie kitka do góry. Grzywce dała upust, bezwładnie ocierała o skroń i policzki dziewczyny. Wyszła z pokoju biorąc torbę i zawieszając na ramieniu. Wróciła się biorąc futerał  z okularami. Czarne pudełko włożyła do torby. Okulary nosiła do czytania, miała małe problemy ze wzrokiem, które poprawiały się. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Po wolnym krokiem kroczyła na dół. Mijała na ścianie arcydzieła sztuki malarskiej. Westchnęła. Przypomniała sobie matkę, która wyjechała w podróż. Nie dała nawet sygnału życia. Nie wie co się z nią dzieje. Poczuła pchnięcie.
-Uważaj jak leziesz. - wysyczała podnosząc się z ziemi. Ten jej wytknął język. Był to jej brat, o kasztanowych włosach i czarnych oczach. Miał dokładnie dwanaście lat. Nienawidziła go czasami, zachowywał się jak rozwydrzony dzieciak. Był w drużynie piłkarskiej. Często miał meczę, a ona nie przychodziła nigdy. Nie interesowało ja to czy wygra czy tez przegra. Nie lubiła tej gry, i nie polubi. Zeszła na dół. Zasiadła do stołu w kuchni. Konsumowała posiłek przygotowany przez swojego ojca. Brat jej się nie śpieszył.
-Tato?
-Tak?
-Posłuchaj, mam problem. - powiedziała. Była pewna, ze ojciec jej pomoże we wszystkim, będzie pomocna ręką we wszystkim. Brakowało jej matki, która zawsze wiedziała co robić w trudnych sprawach. Teraz został w domu tylko ojciec. Do babci mogła w inny sposób się zwracać, ale często to nie pomagało. Zawsze myślała, ze słyszy ten głos, który dawał nadzieję. Ale zawsze mogła się mylić.
-Jaki? Złe oceny? Podoba się jakiś chłopak?
-Nie. Żadne z tych. Oceny mam dobre, i żaden mi się nie podoba. - powiedziała trochę smutno, chociaż nigdy nikogo nie słuchała. Czasami odezwali się do niej, ale nie więcej niż pięć minut. Mieli ładniejsze na oku. Z miniówami i odkrytymi brzuchami. To dla wszystkich był ideał.
-Nie dziwię się - zaśmiał się jej brat - Kto by taka brzydulę chciał.
-Zamknij jadaczkę, Konohamaru! - powiedziała głośniej. Patrzała na niego wściekła.
-Sakura! - oburzył się ojciec. Była starsza, ale nie lubiła jak brat się we wszystko wtrąca. Miała dosyć tego wszystkiego. Co powie, ten bachor ma swoje zdanie.
-To on zaczął.
-A ty bądź mądrzejsza. - pouczył mnie
-Ej! - teraz Konohamaru się oburzył - Ona nigdy nie będzie mądrzejsza, ani żaden przystojny chłopak nie będzie jej chciał. - zaśmiał się. Pokręciła głowa. Mógł mówić co chce, nie szuka niczego.
-Wiesz… Nie szukam nikogo. Bo mam jednego głupka w domu! - widziała w jego oczach wściekłość, zaśmiała się cicho. Czasami potrafi skompromitować brata. Raz zrobiła to na oczach przyjaciół z drużyny piłkarskiej. Popatrzała na ojca, patrzał wściekle na nią. Wszyscy byli przeciwko niej.- tato przechodząc do sprawy.   Mam już tego serdecznie dość.
-Czego, kochanie?
-Tego wszystkiego. Może ty tego nie widzisz. Nie wiesz jak jestem traktowana w szkole czy gdzieś indziej. Patrzysz tylko na niego - pokazała palcem na brata - On jest dla ciebie najważniejszy. Gra w piłkę i co z tego? To normalny i głupi sport.
-Wcale nie!
-Ma racje - przytaknął ojciec.
-To chociaż raz spójrz na mnie. Ty nie wiesz nawet co ja lubię, co się ze mną dzieje. Nic nie wiesz! - uniosła głos - Widziałeś kiedyś chociaż, ze chłopacy dokuczają i przezywają, tak samo niektóre dziewczyny. Jestem dla nich niższa ligą. Nikim więcej. Widzisz to? - uśmiechnął się.
-Chyba wszystko wyolbrzymiasz. Jesteś ładną dziewczyną. Inni w takim razie są ślepi dokuczając ci. - wstałam wściekła. Uderzyłam pięścią o stół. Dwa pomarańczowe soki rozlały się. - Młoda damo wracaj! - oburzył się ponownie ojciec. Nie wrócił się. Chwyciła pasek od torby i przełożyła przez ramię. Och… Nienawidzę tego wszystkiego, myślała.
-Mama zrozumiałaby mnie bardziej, niż ty. Patrzysz tylko na kochanego synka.  - wyszła trzaskając drzwiami. Powiał przyjemny wiatr, pobawił się różową grzywką. Zawsze coś rano było. Nie może powrócić do tego tematu, będzie musiała sama tym wszystkim się zająć.  Westchnęła ciężko. Koło niej przechodzili dorośli i dzieci. Młodzież już dla niej nie liczyła się. Zawsze ją ignorowali. Już miała tego po dziurki w nosie, więc nie interesowało ją co się stanie. Zawsze dociekali jej. Przyzwyczaiła się do tego.
-Moja siostra to pierdoła!! - usłyszała krzyk brata. Nie zwróciła uwagi na to, wiedziała, że się wkurzy z tego powodu. Ignoruje go tak jak może, jedynie posiłki są dla nich kłótnia. Niczym więcej, gdy była matka było inaczej. Matka zwie imię Rin, jest najlepszym krytykiem sztuki malarskiej, gdy mówi że coś jest wspaniałe to tak jest. Zna się na tym bardzo dobrze… Westchnęła głucho. Wkroczyła na teren szkoły. Była już w drugiej liceum, która przygotowuje się do matury. Dwie klasy zawsze piszą. Druga i trzecia. Miała tyle do nauki, że nie mieściło to się w jej głowie. Uśmiechnęła widząc dwie przyjaciółki rozmawiające ze sobą. Hinata Hyuga i Temari no Sabaku. Hinate zna od dzieciństwa, ale Temari poznała w wakacje i wyszło, że się zaprzyjaźniły.
-Cześć.
-Sakura! - ucieszyły się oby dwie. Ona nigdy nie była radosna od chwili śmierci babci, najwyżej tylko z przyjaciółkami się uśmiechała szczerze. Przy każdym udawała. Jeszcze rodzice, mogła przy nich nie udawać niczego. A najbardziej przy matce. Usłyszała znowu dokuczliwe słowa na swój temat.
-Dajcie jej spokój wy zboki!! - krzyczała na nich. Sakura dobrze znała ja, i ufała. Potrafiła dokopać jeśli chciała. Często była powstrzymywana przez przyjaciółki, ale musiała zawsze coś powiedzieć.
-Daj spokój Temari
-Oj Sakura nie możesz im pozwolić, aby weszli ci na głowę. - mówiła.
-Mam życie do chrzanu. I tak się w nim nic nie zmieni - patrzała na przyjaciółki i posłała im pogodny uśmiech.
-Wyolbrzymiasz. - powiedziała Hinata
-To samo powiedział mi ojciec. - odchodziła od nich. Oby dwie spojrzały się na siebie i na odchodząca sylwetkę Sakury. Nie wiedziały o co chodzi. A Ona doskonale wiedziała. Szła samotnie przez korytarz mijając ludzi, którzy się patrzeli a nią i śmiali od czasu do czasu. Znała już to wszystko… Dosłownie!
-Słyszałaś najnowsze wieści?
-Hm… Jedynie słyszałam, ze do naszej szkoły przywitają nowi uczniowie. - powiedziała jedna z dziewczyn. Miała brązowe włosy związane w dwa kitki. - I mają być to bracia - ucieszyły się. Sakura westchnęła.
Kolejny dupek zajrzy do tej szkoły i jeszcze z bratem, pomyślała. Słyszała jak inni są zachwyceni. Plotkowali, ze właśnie dzisiaj mają przyjechać. I jak będą wyglądać. Opisywały wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Sakura weszła do jednej klasy, gdzie miała się rozpocząć pierwsza lekcja, która nie była najgorsza. Tylko nauczyciel był głupkowaty jak na nią. Było otwarte okno, wiatr wpadł do pomieszczenia unosząc piękny zapach pyłku. Zabrzmiał dzwonek na lekcje. Sakura patrzała w okno, na parapecie były dwa ptaszki i pięknie śpiewały. Patrzała na nie. Nikt z nią nie siedział, każde miał swoje miejsca, a zawsze koło niej było puste. Westchnęła ociężale. Do pomieszczenia wszedł nauczyciel, nie obróciła się w jego stronę.
-Witam młodzieży. Tak więc na początku przywitajcie ucznia, i waszego kolegę. - drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł chłopak, niczego sobie postur. Miał lekkie mięśnia. Niektóre dziewczęta westchnęły na jego widok, Haruno przekręciła oczami. Spojrzała się na chłopaka, który wstał niewzruszony tym wszystkim. - jak się nazywasz?
-Sasuke Uchiha. - powiedział. Sakura spojrzała na niego. Hebanowe krótkie włosy, czarne oczy. W ręce trzymał ciemną torbę. Patrzał na okno z obojętnym wzrokiem. Nie interesowały go dziewczyny, a one patrzały na niego przeszywającym wzrokiem, tak jakby chciała rzucić się na niego.
-Dobrze, usiądź na wolnym miejscu. - mówił nauczyciel. Tylko obok Sakury było wolne. Świetnie, pomyślała. Nie lubiła chłopaków, a w dodatku takich jakich jest on. Widać po nim, ze będzie leciał na każdą laskę, która ma na sobie miniówkę.
-Przesuń się. - powiedział. Mało mu było miejsca. Sakura popatrzała na niego bezkarnie. Już jej podpadł. Przesunęła się, aby miał dla siebie jak najwięcej miejsca.
-Głupek - mruknęła do siebie.
-Mówiłaś coś?
-A coś usłyszałeś? - zapytała głupkowato. Nie lubiła chłopaków, i nie polubi za szybko.
-Daj mu spokój landryno
-Odpierdol się ruda! - uniosła głos.
-Sakura, wyjdź z klasy. - powiedział nauczyciel, pokazując palcem na drzwi. Ta się uśmiechnęła cicho. Miały szansę, aby usiąść koło tego Sasuke. Zrobiły to specjalnie.
-Ale to ona… - ugryzła się w język. Wstała i wzięła torbę zawieszając na ramię. Wyszła zatrzaskując głośno drzwi za sobą. Miała tak samo nauczycieli dosyć. Oni robili z niej jakąś sierotę, a była dosyć odpowiedzialna. Usiadła na ławce. Spojrzała do tyłu na drzewo, które kwitło. Kwiaty były już do połowy rozwinięte, a pszczoły już napylały. Westchnęła. Zawsze chciała być wolna, a ma gorzej niż się spodziewała. Usłyszała tupanie czyichś nóg. Spojrzała przed siebie. Obok niej przeszedł mężczyzna o czarnych oczach i długich czarnych włosach związanych w kitkę. Jest podobny do tamtego, pomyślała.
-Hej
-Spadaj na bambus
-Co cię ugryzło? - usiadł obok - A ty nie w klasie?
-Co cię to obchodzi klokosie?
-Hola, hola jestem od ciebie starszy
-Nie mów, ze Sasuke to twój brat. - powiedziała. Spojrzała na niego spod byka.
-Tak. - wstała i podeszła na przeciwległą ławkę. Nie chciała mieć z  nim do czynienia skoro Sasuke zachowuje się tak podło, on z pewnością też. Nie będzie w nich różnicy, żądnej. Patrzała w sufit. On usiadł ponownie obok niej. Rozbrzmiał dzwonek na przerwę. A ona siedziała razem z nim.
-Odwal się, bo wylądujesz pod kopem.
-Ostra także. - uśmiechnął się. Patrzała na niego i odwróciła wzrok, nadeszli inni mężczyźni. W tym samym wieku.
-Hej Itachi. - przywitali się. Ona nie patrzała na nich. Miała spuszczona głowę. Chciała, aby nie zauważyli jej… Miała tego dosyć, nawet starsze klasy jej dokopywali. A chciała, żyć normalnie, robić coś skutecznego dla życia. A jeszcze tego nie znalazła. Miała nadzieję, że w końcu to znajdzie. Przez coś lub przez kogoś. Lecz bardziej widziało się jej przez coś. Nie miała szans znaleźć kogoś kto by jej w tym pomógł, jedynie przyjaciółki.
Blondyn do niego się uśmiechną. Spojrzał na dziewczynę, która miała spuszczoną głowę.
-Co już laskę podrywasz? Ale to jaką… Tą… - śmiech. Zacisnęła na spódnicy dłonie w pięść - Haruno! Myślałem, że masz lepszy gust niż się z tą jako ona zadawać - śmiał się cały czas. Wstała i zdzieliła mu w twarz. On nie zdążył na nią popatrzeć, bo uciekła z dala od nich.
-Bajer! - powiedział drugi. Blondyn masował sobie policzek.
-Boli… - jęczał. - Ma siłę. - inni się śmiali. On na nich gniewnie spojrzał. Umilkli, lecz jeden z nich na ustach miał nikły uśmiech. Spodobała mu się ta scena. Miał wrażenie, że nie spotkał dziewczyny, która spoliczkowała z taką siłą chłopaka. Oni spojrzeli na Itachiego, który patrzał za nich na drogę, która wcześniej pokonywała dziewczyna. Spojrzał w dół. Zauważył plecak dziewczyny. Wziął go.
-Wiecie, czy ona ma przyjaciół?
-Ta… Ma dwie. - rozejrzał się czerwono włosy. - Właśnie idą. - wskazał na dwie rozmawiające ze sobą i śmiejące się. Wyszedł im a przeciw. Stanął. One tez.
-Oddacie to waszej przyjaciółce? - zapytał je. Spojrzały na jego twarz i na torbę. Drgnęły im powieki. Podał im. - Pobiegła w tamtą stronę, - wskazał im drogę - do wyjścia. - odchodził. One spojrzały się po sobie i ruszyły szybkim krokiem przed siebie.





Siedziała na pomoście w porcie i patrzała w wodę. Była głęboka. Była skulona i opatuliła rękoma swoje nogi rękoma. Patrzała na swoje odbicie. Łzy ciekły po policzkach. Nie mogła ich powstrzymać. Mieli ja za nic nie warta dziewczynę. A teraz spoliczkowała starszego od siebie chłopaka. Znieważył ją przy innym, i w dodatku nowym uczniu. Nie mogła na to pozwolić.
-Sakura - dziewczyny stały za nią w tej chwili. Odwróciła głowę.
-Co tu robicie?
-Nie mogliśmy ciebie zostawić. - w jej oczach ponownie stanęły łzy. I uleciały. Podeszły do niej i przytuliły. Były najlepszymi przyjaciółkami, wierzyły w siebie i ufały. Nigdy nie pokłóciły się. Nie pozwoli na to. Oderwały się od niej.
-Dzięki dziewczyny - obtarła łzy
-Po to są przyjaciółki.
-Nie wracam do szkoły.
-My tez nie - uśmiechnęły się do niej.
-Może popłyniemy… - nie dokończyła Hinata. Temari już wsiadła do motorówki i odpaliła. Następna dwójka wsiadła, chociaż Sakura stawiała mały opór. Bała się od pewnego czasu wody.  Przyjaciółki o wszystkim wiedziały, ale inni nie za bardzo. Woda była dla Sakury zmora. Były już w połowie drogi. Sakura patrzała na taflę wody, w swoje odbicie. Woda była w niektórych miejscach tak czysta, że było można zobaczyć różnego rodzaju ryby. Uśmiechnęła się widząc rafę koralowa. Dobili do brzegu. Wszystkie wyszły. Znalazły się na jednej z wysp. Nazwę nosiła: Urumai. Była dziwną wyspą, bo nikt nie wiedział jak powstała i kiedy się pojawiła.
-Więc… - mówiła Hinata
-Powiedz nam o co poszło. - dokończyła Temari.
-O nic, po prosty mam dosyć tej szkoły, tego miasta. Wszystkiego. Nawet mojego brata i ojca. Mam ich dokładnie gdzieś. Nigdy mnie nie wysłuchają, a tato sadzi, ze wszystko idzie tak gładko. Zajmuje się tylko Konohamaru, bo jest w drużynie piłkarskiej. Myśli tylko o nim. - prychnęła. Miała dosyć swojej rodziny i innych ludzi. Jedynie matka
-A twoja mama, Rin?
-Ona… Och… Gdyby tu była było by inaczej, ale nie daje znaku życia. Boję się że z nią coś się stało.  -westchnęła.
-Nie martw się na pewno ma dużo pracy. A w wycieczkach wszystkich rozpoznają, mogli ją napaść jacyś znani fani sztuki, lub aby oceniała obrazy. - mówiła Temari. Uśmiechnęła się do nich. Szły przez las, który daleko się ciągnął. Usłyszały wodę. Niedaleko roznosił się strumień. Uwielbiały tam przesiadywać. Sakura była na przodzie. Przyśpieszyła trochę. Chodzili tak parę godzin. Niebo stawało się szare. Wróciły się do motorówki, która stała niedaleko. Ziemia się osunęła. Wszystkie trzy wpadły pod nią. Pojęczały chwilę z bólu. Sakura patrzała przed siebie. Zauważyła, że są w jakimś tunelu skalnym. Wstała. Patrzała w przód. Nikłe niebieskie światło dawało o sobie znać. Przyjaciółki tez wstały. Wszystkie trzy ruszyły nie pewnym krokiem.
-Czekaj… A jeśli to jakaś pułapka czy coś? - pytała Hinata - A jeśli tam są jacyś mordercy. Może lepiej wró… - spojrzała w górę. - Świetnie! I tak nie da się wrócić. Zostaniemy zadźgane przez jakiś psychopatów.
-Wyolbrzymiasz - Sakura powtórzyła jej i ojca słowa. Szły razem. Wyszły do niewielkiego oczka wodnego, wokół otaczała skała. Był to jakby krater. Różowo włosa spojrzała w górę, oczom ukazały się gwiazdy i zbliżająca się srebrna poświata księżyca.
-Jak tu pięknie. - mówiła Temari.
-Ta… Ale musimy stąd się wydostać - poinformowała Hinata.
-Masz rację. Sakura patrzała jedynie w księżyc. Nawet je nie słuchała. Coś jej to przypominało. Ale mogła się mylić. Rozejrzała się dookoła siebie
-Tu jest tak… magicznie. - wyszeptała do siebie. Przyjaciółki do niej się nie odwróciły. Nie usłyszały najwyraźniej.
-Sakura - spojrzała na nie, były w wodzie. Wyciągały do niej rękę. Patrzała na nie - Musimy zanurkować. To jedyne wyjście. Chodź.
-Ja nie chcę. - to było najgorsze. Nurkować! Nie lubiła tego i nigdy nie polubi.
-Będziemy z tobą. - wypowiedziała blondynka. Chwyciły oby dwie za ręce i pomogły wejść. Była to głęboka woda. Trzymała ich mocno, bała się strasznie. Woda  bąbelkowała. W kraterze znajdował się księżyc, w dodatku w pełni. Świecił swoim silnym blaskiem. Odbijał się w jeziorku.
-Dziwne - granatowo włosa popatrzała na Temari
-I to bardzo - dokończyła.
-Może płyną tu jakieś prądy. - stwierdziła, chociaż nie byłą tego pewna co mówi. Zawsze coś było prawda, ale w własne słowa teraz nie mogła uwierzyć. Księżyc zszedł z pola widzenia. Sakura nie wiedziała czemu, ale patrzała się teraz w gwiazdy. Miała przeczucie, że coś się stanie niedługo, że jej życie będzie inne.
-Płyńmy - powiedziała biało oka. Wstrzymały oddech i zanurkowały. Sakura się bała, ale trzymały ja i wszystkie razem płynęły. Była to dosyć duża jaskinia, w dole był szeroki tunel. Spokojnie trzy się mieściły. Wypłynęły na powierzchnie.
-No i nie było tak źle. - uśmiechnęła się Hianta. Wyszły na brzeg, szły do motorówki. Nie minęło parę chwil, a odpłynęły do domu. Przywiązały przy pomoście motorówkę, aby nikt nie zauważył, ze była wzięta. Nie była ich.
-Zobaczymy się jutro - powiedziała blondynka.
-Tak. Przejdźcie po mnie
-Dobra! - krzyknęły na odchodne. Każda poszła w swoją stronę. To było bardzo dziwne, pomyślała. Zarzuciła na ramię torbę. Kroczyła do domu. Maiła nadzieję, że wszyscy będą spać. I nikogo nie spotka. A najbardziej Konohamaru i ojca. I tak tylko oni tam byli. Weszła cicho do domu i zamknęła drzwi na klucz.
-Gdzie byłaś? - zapytał ojciec. A jednak! Nie poszedł spać, musiał czekać.
-Gdzieś…
-Dzwonili ze szkoły podobno uciekłaś - mówił. Ona nie spojrzała na niego. Nie przejmowała się tym. Nie musiała go słuchać, tak jak on jej nie chce uwierzyć. Nic nie robi w jej sprawie.
-I co z tego?
-To z tego, że masz szlaban - mówił srogim głosem ojciec. Prychnęła.
-I dobrze!! - krzyknęła. Szła schodami na górę. Miała go dosyć. Szła cicho, aby nie zbudzić Konohamaru.
-Ktoś ma szlaban - spojrzała przed siebie. Zauważyła brązowowłosego, który się uśmiechał. Chwyciła klamkę swojego pokoju - Taka dorosła, a nie potrafi słuchać. - zatrzasnęła za nim drzwi. I zamknęła na klucz. On szarpał. Chciał się do niej dostać, ale nie mógł. - Tchórz! - odchodził. Ona westchnęła. Łzy ciekły strumieniem po policzkach. Położyła torbę koło drzwi. Rzuciła się na łóżko szlochając.
-Mamo… Tęsknię za tobą. Gdzie jesteś? Z tobą było by lepiej. - szlochała. Nie potrafiła tego wytrzymać. Potrzebowała kogoś kto by ją jeszcze bardziej wspierał, a ojciec tego nie robił. Przyjaciółki robiły w pewnym sensie, ale nie dadzą tego co by chciała. Pokazać wszystkim, że jest dorosła i nie musi mieć opieki. Chłopak by to wszystko uczynił, ale żaden za nią się nie rozejrzy. Okno otworzyło się z trzaskiem. Do niego wleciał pąk kwiatu z pobliskiego drzewa, w połowie nie rozwinięty. Nie spojrzała nawet na niego. Spoczął na jej otwartej dłoni. Nie spojrzała się. Umysł był tak wykończony wydarzeniami, ze pogrążyła się w beztroskim śnie.

***
Jest rozdział.
Myślę, że się spodobało.
Pozdrawiam.